w niej warunków do zakochania się. Przypuszczam, że inni kochają się w niej. Ale ona!...
Solski tarł czoło w zamyśleniu.
— Ona nie kocha się w nikim?... — rzekł. — Istotnie byłoby to ciekawe! Ale, na czem profesor opiera swoje przypuszczenie?
— Na prostych faktach. Będąc pensjonarką, notabene wzorową uczenicą, panna Brzeska musiała pracować osiem do dziesięciu godzin na dobę. Ledwie skończyła pensję, została damą klasową, co odpowiada dziesięciu godzinom pracy umysłowej na dobę, nie licząc zajęć obowiązkowych. Obecnie, mieszkając w waszym domu, pracowała na pensji, albo dla pensji znowu z dziesięć godzin; prócz tego, mocno interesowały ją sprawy towarzystwa kobiet, mnóstwo cudzych interesów, wreszcie... kwestja nieśmiertelności duszy. Młoda panna, która tak dużo pracuje, nie może rozwijać się pod względem erotycznym. A tem bardziej musi być zacofaną, jeżeli zajmuje się, a nawet martwi kwestjami religijno-filozoficznemi.
— Cóżto przeszkadza?...
— Bardzo przeszkadza. Siły ludzkie, fizyczne i duchowe, podobne są do kapitału, który możemy stale wydawać na rozmaite potrzeby. Jeżeli ktoś posiada trzydzieści rubli miesięcznie i wydaje takowe na żywność, mieszkanie, odzież, książki i wspieranie innych, to już nie ma na muzykę i teatr. Jeżeli więc młoda kobieta cały zasób rozporządzanej energji zużywa na wyczerpującą pracę umysłową, na troszczenie się o bliźnich, a nawet o systemy filozoficzne, więc skąd może mieć siły na kochanie się do szaleństwa?... Choćby ten ktoś był nie panem Norskim, ale aniołem.
— Nie przyszło mi to na myśl!... — rzekł jakby do siebie Solski, tonem żalu.
— Muszę dodać — wtrącił Dębicki — że mój sąd odpowiada tym faktom z życia panny Brzeskiej, które znam. Kto inny, znający ją mniej dokładnie, albo dokładniej aniżeli
Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 04.djvu/119
Ta strona została uwierzytelniona.