nie było czasu myśleć o sobie, panienka ta jednego dnia uczuła, że jest jej jakoś niedobrze i...
I kiedy otrzeźwiono ją (w pokoju za składem aptecznym), zobaczyła nad sobą jegomościa z siwemi wąsami, który tłomaczył jej, że musi na parę miesięcy wyjechać na świeże powietrze.
Była zdziwiona tem, że zamiast przy kasie znalazła się w pokoju za składem aptecznym, że sam właściciel składu aptecznego prosił ją, aby wyjechała na świeże powietrze. A ponieważ dano jej urlop i obietnicę, że posady nikt nie zajmie, więc w początkach czerwca przeniosła się na wieś do swojej ciotecznej siostry, której nie widziała od jedenastu lat.
Tam, przyjęto ją życzliwie i oświadczono, że przed końcem lata nie wypuszczą jej do Warszawy. Kasjerka ze składu aptecznego nie mogła wydziwić się, że przez ten czas, kiedy ona za kantorkiem odbierała kwity i pieniądze, lub wydawała reszty, cioteczna jej siostra nietylko wyszła zamąż, nietylko miała ośmio i dziewięcioletnie dzieci, ale nawet — jakby postarzała się...
Kasjerce, zajętej od ósmej rano do ósmej wieczór przyjmowaniem pieniędzy i wydawaniem reszty, podobne zmiany w życiu nigdy nie przychodziły na myśl. Nie mogła wykombinować, jakim sposobem tak nagle starzeją się ludzie i wyrastają dzieci? Chociaż od dziesięciu lat była kobietą samodzielną, a nawet urzędnikiem składu aptecznego!
Skutkiem wyjazdu kasjerki na wieś, u pani Burakowskiej był w korytarzu jeden wolny pokój z osobnym wchodem. A ponieważ kobiety, należące do stowarzyszenia panny Howard, popierały się wzajemnie jak Żydzi, więc, w kilka godzin po opuszczeniu Solskich, Madzia, za pośrednictwem pani Zetnickiej, osiedliła się pod skrzydłami pani Burakowskiej.
Z bijącem sercem, nie ze zmęczenia, ale ze strachu, Madzia wdrapała się na trzecie piętro nowego mieszkania. W korytarzu uderzył ją zapach kuchennych przypraw; w przedpo-
Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 04.djvu/130
Ta strona została uwierzytelniona.