dom Solskich. Był to świat, w którym nie istniały materjalne interesa. Tam, po raz pierwszy spotkała ludzi, poważnie zajmujących się kwestjami społecznemi, zagadnieniami ducha i natury. Tam znalazła serdeczną przyjaciółkę w kobiecie i mężczyznę, który lubił ją naprawdę bezinteresownie. Tam nareszcie miała wyraźny cel na przyszłość: szkołę przy fabryce.
I pomyśleć, że ona sama, własnemi rękoma, rozwaliła taki gmach szczęścia, odtrąciła los, trafiający się jednemu człowiekowi na miljony.
Po wylewie tęsknoty za tem, co minęło, w Madzi zbudziła się refleksja. Czy Solski, gdyby do niej wrócił, nie przejmowałby ją trwogą, której nie mogła opanować? Czy potrafiłby lepiej i wyraźniej przemówić do jej uczuć i przykuć ją do siebie, nietylko podziwem i wdzięcznością? Czy Ada nigdy nie obrzuciłaby jej spojrzeniem wielkiej damy, nigdy nie powtórzyłaby słów, których sam ton ranił serce Madzi? A ciotka Gabrjela i staruszka hrabina, i ci wszyscy krewni Solskich, których poznała w czasie Wielkiejnocy, czy inaczej traktowaliby ją, niż dotychczas?
Nie. A więc nie mogła żyć w tym zaczarowanym świecie, który karmił ją goryczą, choć zostawił żal po sobie.
Powoli zapadł wieczór; swędy, bieganie po korytarzu, turkot na ulicy osłabły. Madzia przymknęła okno, zapaliła lampę i zaczęła pisać list do ojca. Opowiadała mu wszystko, co trafiło się jej, pytając o zdanie i radę. Skończywszy, doznała ulgi.
Przygoda panny Brzeskiej w domu Solskich głośną stała się w Warszawie, a przez kilka następnych dni Madzia odebrała mnóstwo wizyt. Odwiedzały ją, pojedyńczo i parami, ubogie panie z towarzystwa kobiet, dopytując się nieśmiało: czy nie ma jakich potrzeb?... czy nie brak jej pieniędzy?... i ofiarowując swoje usługi. Odwiedzały ją nieznane, czasem bardzo eleganckie damy, oświadczając, że pragnęłyby mieć
Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 04.djvu/138
Ta strona została uwierzytelniona.