Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 04.djvu/143

Ta strona została uwierzytelniona.

która płacę długi, i w rezultacie, ja — która potrafię zmusić go, ażeby pracował.
— Będziecie państwo mieszkali zagranicą? — spytała Madzia.
Panna Helena spojrzała na nią ze zdziwieniem.
— Wiesz, Madziu — odparła — nie przypuszczałam, że tak dalece nie znasz mnie... Będziemy mieszkali na wsi, w Korkowie, gdzie mój przyszły mąż musi prowadzić browar i robić majątek jak jego ojciec. Jeżeli interesa będą szły dobrze, wpadniemy na karnawał do Warszawy, a w lecie na parę miesięcy zagranicę, rozumie się, żyjąc najoszczędniej. Ja nie chcę, jak moja matka, topić się dla paru tysięcy rubli i zostawić córkę na łasce obcych... Ja muszę mieć byt zapewniony, no i doprowadzić do porządku mego braciszka... On tobie zapewne złoży wizytę (obecnie siedzi na wsi, u jakiegoś bankiera). Otóż, bądź łaskawa, powtórz mu, co słyszysz ode mnie... Mama nieboszczka rozpuściła mu cugle, ale ja ukrócę...
Madzia uczuła żywą sympatję dla pana Kazimierza. Nie był on w jej przekonaniu doskonałością, ale, wobec egoizmu siostry, zasługiwał na współczucie.
Panna Helena podniosła się i rzekła:
— Rozumiesz teraz plan Solskiego?... Pożegnany przeze mnie, chciał mnie upokorzyć i — oświadczył się tobie... Tymczasem tyś go się także pozbyła, a ja... No, chyba już pojął, że w moich oczach więcej znaczy Korkowicz, który mnie ubóstwia, niż Solski, który mi chce imponować...
Panna Helena wyszła, a serce Madzi opanował wielki ból.
„Więc on oświadczył mi się, ażeby dokuczyć Helenie?... To tak robią ludzie szlachetni?...“
Przed wieczorem złożył wizytę Madzi pan Pasternakiewicz, brat pani Burakowskiej. Był ubrany ze skromną elegancją, głaskał wonną brodę i rozmawiając z Madzią, przypatrywał jej się przez monokl, co, według jego zdania, wywierało duży wpływ na płeć piękną.