Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 04.djvu/148

Ta strona została uwierzytelniona.

uderzał się po jasnych spodniach, co mogło wyrażać podniecenie nerwowe.
Zanim Madzia zdążyła sformułować, że melancholijnie rozkołysanym młodzieńcem jest pan Kazimierz Norski, już on, pomimo głębokiego zamyślenia, spostrzegł ją i przywitał. Madzia podała mu rękę, co skłoniło pana Kazimierza, że ofiarował się przeprowadzić ją przez ogród.
Madzia nie lubiła męskiego towarzystwa na ulicy i umiała pozbywać się niepotrzebnych towarzyszów. Ale propozycję pana Kazimierza przyjęła. Zawsze był w jej oczach synem ubóstwianej przełożonej, niepoznanym genjuszem... Zajmował w jej marzeniach wyodrębnione stanowisko, prawie jak Solski. Tylko, że w Solskim Madzia czuła potężnego władcę, któremu niepodobna oprzeć się, zaś w Norskim — pięknego demona, który swojem zuchwalstwem zasiał w niej niepokój, a teorją ateistyczną rozbił duszę.
Gdy Madzia i towarzyszący jej demon w jasnopopielatych spodniach, wszedłszy do Saskiego ogrodu, skręcili w boczną aleję, pan Kazimierz nagle zawołał, wciąż machając laseczką:
— Więc pani odrzuciła Solskiego!...
A ponieważ Madzia milczała zmieszana, mówił dalej:
— Nie śmiem odgadywać pobudek tej szlachetnej stanowczości, ale... muszę powinszować... Bo pomijam drobiazgi, które dla każdej kobiety robiłyby pana Stefana nieznośnym mężem, ale... proszę pani: Solski, to warjat... Całe życie schodzi mu na awanturach, ponieważ gwałtem chce pozować na wyższość...
— To rozumny i szlachetny człowiek! — przerwała Madzia.
— Zasypywał pani oczy filantropją, ale kiedy od pani dostał odkosza, ze złości zabił ulubionego psa... Wreszcie w jego rodzinie oddawna panuje obłęd... O śmierci ojca kursują niejasne wspomnienia... Panna Ada, kobieta skądinąd niepospolita, ma skłonność do melancholji... Jakiś stryj zastrzelił się...