Pan Kazimierz, długi czas dziecko szczęścia, od paru miesięcy zaczął doznawać niepowodzeń. Panna Ada Solska była na niego obrażona, pan Stefan Solski okazywał mu wzgardę; w salonach przyjmowano go chłodno, wykwintni przyjaciele odsuwali się od niego, ludzie wpływowi już nie ofiarowywali mu świetnych posad. Nareszcie jego kredyt zachwiał się tak, że nawet lichwiarze zaczęli mu odmawiać większych pożyczek.
Wszystkie te gorycze życia pan Kazimierz przypisywał niegodziwości siostry, Heleny, która, zamiast oddać rękę Solskiemu, kokietowała mężczyzn na prawo i na lewo, i wyszła zamąż za Bronisława Korkowicza, piwowarczyka!...
„Helena temu winna“ — myślał pan Kazimierz, ile razy spotkała go nowa przykrość. I niechęcią do siostry, niby parasolem, zasłaniał się przeciw wichrom niepowodzeń, które od czasu do czasu zasypywały mu oczy.
Lecz wicher niebawem zamienił się na burzę.
Na trzeci dzień po spacerze z Madzią w ogrodzie Botanicznym, pan Kazimierz otrzymał list, podpisany przez Piotra Korkowicza, który wzywał go na rozmowę w ważnym interesie.
„Czego chce ode mnie ten browarnik?“ — myślał pan Kazimierz. W pierwszej chwili miał zamiar wyzwać na pojedynek Bronisława Korkowicza, za niedość elegancki list jego ojca. Potem chciał odpisać Korkowiczowi ojcu, że — kto ma do niego, do pana Norskiego, interes, powinien przyjść sam.
Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 04.djvu/202
Ta strona została uwierzytelniona.
XV.
PAN KAZIMIERZ ZOSTAJE BOHATEREM.