Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 04.djvu/263

Ta strona została uwierzytelniona.

i o świecie nadzmysłowym, jak my o Saskim placu, na który w tej chwili patrzę.
Wstręt do nicości, wrodzony ludzkiej naturze, tem bardziej zastanawia, że nicość przedstawiamy sobie jako twardy sen. Otóż my z twardym snem jesteśmy oswojeni, równie dobrze jak ze stanem czuwania. Więcej nawet — twardy sen jest bardzo przyjemnem zjawiskiem, a naodwrót życie, czuwanie bywa niekiedy pełne cierpień. Mimo to, myśl o wiecznym śnie przeraża nas, a myśl o wiecznem czuwaniu, choćby nawet niewolnem od przykrości, napełnia nas pociechą.
Nicość jest wstrętna ludzkiej naturze, pociąg do życia wiecznego prawie powszechny. Jeżeli więc istnieje szkoła filozoficzna, która wierzy i głosi nicość, to — powinna mieć jakieś potężne dowody. Nie ci bowiem dowodzą, którzy podzielają wiarę powszechną, a raczej: instynkt powszechny w pewnym kierunku, ale ci, którzy wskazują — nowy kierunek.
Otóż, jak się pan przekona, system dowodów materjalistycznych nietylko nie ma wartości naukowej, ale opiera się na tak rażących niedorzecznościach, że zdumiewają.
— Już zaczynam się zdumiewać — wtrącił Brzeski — ale... tem, co pan powiedział.
Madzia wpatrywała się w Dębickiego jak w dziwowisko. Prawie nie śmiała oddychać.
— Opowiem bajkę — ciągnął profesor. — Ktoś, uderzony faktem, że zwykli ludzie zachwycają się niknącemi obrazami, postanowił osobiście zbadać tę kwestję. W tym celu poszedł na przedstawienie niknących obrazów, ale, ażeby nie poddawać się wrażeniom tłumów, które bardzo często są omylne, wie pan co zrobił?... Zalepił sobie oba oczy...
— Puszcza się profesor!... — zawołał Brzeski.
— Zaczekaj pan. Siedzi tedy na przedstawieniu nasz filozof z zalepionemi oczyma, słyszy muzykę katarynki, brawa publiczności i robi wnioski.