Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 04.djvu/284

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ależ pan opisuje to, co zachodzi w masie mózgowej — zawołał Brzeski.
— Nie, panie — odparł profesor. — Ja mówię o tem, co może zachodzić w masie „jednolitej“ i „czującej.“ Mózg zaś nie jest ani jednem, ani drugiem. Mózg jest tylko przewodnikiem, za pośrednictwem którego świat materjalny działa na mechanizm, zbudowany z substancji duchowej.
— W takim razie wymyślił pan jakąś substancję nieistniejącą...
— Pociesz się pan. Substancja podobna może istnieć, choć nie podpada pod zmysły. Odkryła ją nie psychologja i nie metafizyka, ale — fizyka. Jest nią eter, materjał, nie mający wagi, przenikliwy dla materji ważkiej, delikatniejszy od najsubtelniejszych gazów, jednorodny, a zarazem ciągły, to jest nie składający się z oddzielnych cząstek. Eter ten wypełnia zarówno przestrzenie międzyplanetarne i międzygwiazdowe, jak i międzyatomowe. Jest on rezerwoarem takich form energji, jak ciepło, światło, elektryczność; jest zaś prawdopodobne, że to, co nazywamy „ciążeniem“ i — „ruchem“ ciał materjalnych, zawdzięcza swój byt specjalnym falowaniom eteru.
Otóż ma pan substancję, której brakuje tylko czucia, ażeby mogła nazywać się duchową.
Ale jest jeszcze jeden szczegół ciekawy. Wiliam Thomson odkrył, zapomocą rachunku, następne twierdzenie:
„Gdyby siła twórcza w jednolitej masie eteru wywołała „wiry pierścieniowe“ (podobne do kółek z dymu tytoniowego, które wypuszczają z ust wprawni palacze), wówczas te „wiry pierścieniowe“ byłyby nietylko wyodrębnione z masy eteru, ale jeszcze — byłyby niezniszczalne, czyli nieśmiertelne.“
Zdaje mi się, że teorja eteru i twierdzenie Thomsona stanowią kładkę, która mogłaby połączyć fizykę z psychologją i — z powszechną wiarą ludzi w nieśmiertelność duszy.