Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 04.djvu/300

Ta strona została uwierzytelniona.

Czemże jest śmierć wobec Niego i czy można przypuszczać, ażeby w państwach tego Władcy najdrobniejsza rzecz obróciła się w nicość? Przecież cokolwiek jest, jest w ostatecznem źródle dziełem Jego woli, a więc musi być wiekuistem. Nad pozornemi grobami ludzi, rzeczy i światów, unosi się On jak słońce nad zaoraną ziemią, w którą padły nasiona, nie poto, aby zginąć, ale ażeby wydać nowe, bogatsze plony.
— Cóż, Zdzisiu?... — po chwilowej ciszy odezwała się Madzia.
— Albo ja wiem co!... — odparł. — Choć zaczyna mi się zdawać, że ludzki umysł, w którym możliwe są takie pojęcia, składa się nietylko z fosforu i tłuszczu...
— A teraz bałbyś się śmierci?... — szepnęła siostra, biorąc go za rękę.
— Nie. Pomyślałbym o wielkości Boga i rzekłbym: nie wiem, co ze mną zrobisz, Panie; ale cokolwiek zrobisz, będzie lepszem od moich teoryj.