Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 04.djvu/328

Ta strona została uwierzytelniona.

napełniło ją radością, tem żywszą, gdy przerzucając kartki, znalazła jakby proroctwo dla siebie:
„Przyjdzie pokój w dniu jednym, który jest Bogu wiadomy. A dzień ten będzie nie jak w doczesnem życiu, przeplatany nocą, lecz będzie to światłość wiekuista, jasność nieskończona, pokój trwały i spoczynek bezpieczny...“
— Słowo w słowo to mówił Dębicki...
Niepokój jej odleciał, kiedy czytała półgłosem, rozmarzona, pełna zachwytu:
„Wielką rzeczą jest miłość i wielkiem zewszechmiar dobrem, która jedynie lekkiem czyni wszystko, co jest trudne... Miłość ciężaru nie czuje, o trudy nie dba, porywa się nad siły, nie pyta o niepodobieństwo, bo wszystko mniema dla siebie podobnem i dozwolonem...
„Miłość czuwa i wśród snu nie zasypia. Wśród pracy nie utrudza się, wśród pętów nie jest spętana; wśród trwogi nie miesza się, lecz jak żywy płomień wgórę wybucha i bezpiecznie przechodzi.“
Madzi zdawało się, że widzi otwarte niebo i słyszy nieśmiertelne chóry, zawodzące pieśń triumfu:
„Nad wszystko i we wszystkiem spoczniesz duszo moja w Panu, bo on jest wiekuistym spoczynkiem świętych.
„Nad wszelkie dary i łaski, które wlać i udzielić możesz; nad wszelką radość i uniesienie, jaką myśl uczuć i pojąć zdoła;
„Nad aniołów i archaniołów i nad wszystkie niebios zastępy; nad wszystko widome i nad wszystko, czem nie jesteś Ty, o Boże mój!“
W tej chwili ktoś dotknął jej ramienia. Madzia odwróciła głowę i zobaczyła młodą szarytkę.
— Co siostra każe? — zapytała z uśmiechem.
— Matka Apolonja prosi panią do parlatorjum.
Madzia poszła za siostrą odurzona, pełna niebiańskich widzeń. Nagle oprzytomniała: w parlatorjum, obok matki Apo-