rozgniewam się i odejdę, a ty będziesz musiała wracać za mną piechotą...
Śpiew zbliżał się w stronę podróżnych. Już śpiewaczka była od nich o kilka kroków, gdy Tutmozis, wsunąwszy głowę między krzaki, zawołał:
— Spojrzyj-no, Ramzesie, ależ to prześliczna dziewczyna!...
Książę, zamiast patrzeć, wpadł na ścieżkę i zabiegł drogę śpiewającej. Było to istotnie piękne dziewczę z greckiemi rysami twarzy i cerą słoniowej kości. Z pod welonu na głowie wyglądały ogromne, czarne włosy, skręcone w węzeł. Miała na sobie białą szatę powłóczystą, którą z jednej strony unosiła ręką; pod przejrzystą zasłoną widać było dziewicze piersi, z kształtu podobne do jabłek.
— Kto ty jesteś, dziewczyno? — zawołał Ramzes.
Z czoła zniknęły mu groźne brózdy, oczy zaiskrzyły się.
— O Jehowo!... ojcze!... — krzyknęła przerażona, bez ruchu zatrzymując się na ścieżce.
Powoli jednak uspokoiła się, a jej aksamitne oczy przybrały zwykły wyraz łagodnego smutku.
— Skądeś się tu wziął?... — zapytała Ramzesa trochę drżącym głosem. — Widzę, że jesteś żołnierz, a tu żołnierzom wchodzić nie wolno.
— Dlaczego nie wolno?
— Bo to jest ziemia wielkiego pana, Sezofrisa...
— Ho! ho!... — uśmiechnął się Ramzes.
— Nie śmiej się, bo wnet zbledniesz. Pan Sezofris jest pisarzem pana Chairesa, który nosi wachlarz nad najdostojniejszym nomarchą Memfisu... Mój ojciec go widział i padał przed nim na twarz.
— Ho! ho! ho!... — powtarzał, wciąż śmiejąc się, Ramzes.
— Słowa twoje są bardzo zuchwałe — rzekła, marszcząc się, dziewczyna. — Gdyby z twarzy nie patrzyła ci dobroć, myślałabym, że jesteś greckim najemnikiem albo bandytą.
— Jeszcze nim nie jest, ale kiedyś może zostać najwięk-
Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 01.djvu/038
Ta strona została uwierzytelniona.