Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 01.djvu/050

Ta strona została uwierzytelniona.

skie, mniej niskie lub bardziej niskie, na którem musi pracować. A czy martwi cię to, że nie jesteś faraonem, i że twoim grobem nie będzie piramida?... Wcale nie myślisz o tem, bo rozumiesz, że taki jest porządek świata. Każdy pełni swój obowiązek: wół orze, osieł dźwiga podróżnych, ja chłodzę jego dostojność, ty za niego pamiętasz i myślisz, a chłop uprawia ziemię i płaci podatki. Cóż więc nam z tego, że jakiś wół urodzi się Apisem, któremu cześć oddają, a jakiś człowiek faraonem lub nomarchą?...
— Temu chłopu zniszczono jego dziesięcioletnią pracę... — szepnął Pentuer.
— A twojej pracy nie niszczy minister?... — spytał adiutant. — Któż wie, że to ty rządzisz państwem, nie zaś dostojny Herhor?...
— Mylisz się — rzekł pisarz — on rządzi naprawdę. On ma władzę, on ma wolę, a ja tylko wiadomości... Mnie zresztą nie biją, ani ciebie, jak owego chłopa...
— Ale zato zbili Eunanę, a i nam może się dostać. Trzeba więc być mężnym i cieszyć się ze stanowiska, jakie wyznaczono człowiekowi. Tem bardziej, że, jak ci wiadomo, nasz duch, nieśmiertelny Ka, w miarę oczyszczania się, wstępuje na wyższe szczeble, aby za tysiące, czy miljony lat, razem z duszami faraonów i niewolników, nawet razem z bogami — rozpłynąć się w bezimiennym a wszechmocnym ojcu życia.
— Mówisz jak kapłan — odparł z goryczą Pentuer. — Ja to raczej powinienem mieć ten spokój!... Lecz zamiast niego mam ból w duszy, bo odczuwam nędzę miljonów...
— Któż ci każe?
— Oczy moje i serce. Jest ono jak dolina między górami, która nie może milczeć, kiedy słyszy krzyk, lecz odpowiada echem.
— A ja tobie mówię, Pentuerze, że za dużo myślisz o rzeczach niebezpiecznych. Nie można bezkarnie chodzić po urwiskach gór wschodnich, bo lada chwilę spadniesz; ani błądzić