Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 01.djvu/064

Ta strona została uwierzytelniona.

Prawdziwe skarby znaleźlibyśmy dopiero nad Eufratem, gdzie pysznym, choć jeszcze słabym królom, bardzo potrzeba przypomnieć czasy Ramzesa Wielkiego.
— Odpowiedz słudze memu Nitagerowi — rzekł do pisarza faraon — że jego słowa będą wzięte pod pilną uwagę. A teraz zapytaj go: co sądzi o wojskowych zdolnościach syna mego i następcy, z którym wczoraj miał zaszczyt zetrzeć się pod Pi-Bailos?
— Nasz władca, pan dziewięciu narodów, zapytuje cię, Nitagerze... — zaczął pisarz.
Wtem, ku największemu zgorszeniu dworaków, wódz przerwał szorstko.
— Sam słyszę, co mówi pan mój... Ustami zaś jego, kiedy zwraca się do mnie, mógłby być tylko następca tronu, nie zaś ty, wielki pisarzu.
Pisarz z przerażeniem spojrzał na śmiałka, ale faraon rzekł:
— Mówi prawdę mój wierny sługa Nitager.
Minister wojny ukłonił się.
Teraz sędzia obwieścił wszystkim obecnym: kapłanom, urzędnikom i gwardji, że mogą wyjść na dziedziniec, i sam, razem z pisarzem, skłoniwszy się tronowi, pierwsi opuścili salę. Został w niej tylko faraon, Herhor i dwaj wodzowie.
— Nakłoń uszy swoje, władco, i wysłuchaj skarg — zaczął Nitager. — Dziś z rana, kapłan-urzędnik, który z twego rozkazu przyszedł namaścić włosy moje, powiedział mi, ażebym idąc do ciebie, zostawił sandały w przysionku. Tymczasem wiadomo jest nietylko w Górnym i Dolnym Egipcie, ale u Chetów, w Libji, Fenicji i w kraju Punt, że dwadzieścia lat temu dałeś mi prawo stawania przed tobą w sandałach.
— Mówisz prawdę — rzekł faraon. — Do mego dworu zakradły się różne nieporządki...
— Tylko rozkaż, królu, a moi weterani zaraz zrobią ład... — podchwycił Nitager.
Na znak, dany przez ministra wojny, wbiegło kilku urzęd-