Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 01.djvu/094

Ta strona została uwierzytelniona.

Tłum, niedawno rozjątrzony, a przed chwilą zdumiony i przejęty wdzięcznością, zapomniał o swoim gniewie i o kapłanie cudotwórcy. Opanowała go szalona radość i zaczęli biec pędem ku brzegowi rzeki, nad którym już zapłonęły liczne ogniska i rozlegał się wielki śpiew zebranego ludu:
„Bądź pozdrowiony, o Nilu, o święta rzeko, która objawiłaś się na tej ziemi! Przychodzisz w pokoju, aby dać życie Egiptowi. O boże ukryty, który rozpraszasz ciemności, który skrapiasz łąki, aby przynieść pokarm niemym zwierzętom! O drogo, schodząca z niebios, ażeby napoić ziemię, o przyjacielu chleba, który rozweselasz chaty!... Ty jesteś władcą ryb, a gdy zstąpisz na nasze pola, żaden ptak nie ośmieli się dotknąć zbiorów. Ty jesteś twórcą zboża i rodzicielem jęczmienia; ty dajesz odpoczynek rękom miljonów nieszczęśliwych i na wieki utrwalasz świątynie.“[1]
W tym czasie oświetlona łódź następcy tronu przypłynęła od tamtego brzegu, wśród okrzyków i śpiewów. Ci sami, którzy pół godziny temu chcieli wedrzeć się do willi księcia, teraz padali przed nim na twarz, albo rzucali się w wodę, aby całować wiosła i boki statku, który przywoził syna władcy.
Wesoły, otoczony pochodniami, Ramzes, w towarzystwie Tutmozisa, wszedł do domu Sary. Na jego widok Gedeon rzekł do Tafet:
— Boję się bardzo o moją córkę, ale jeszcze bardziej nie chcę spotykać się z jej panem...
Przeskoczył mur i, wśród ciemności, przez ogród i pola, poszedł w stronę Memfisu.
Na dziedzińcu wołał Tutmozis:
— Witaj, piękna Saro!... Spodziewam się, że nas dobrze podejmiesz za muzykę, którą ci przysłałem...
W progu ukazała się Sara z obwiązaną głową, wsparta na murzynie i służebnicy.

— Co to znaczy? — zapytał zdumiony książę.

  1. autentyczne.