Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 01.djvu/109

Ta strona została uwierzytelniona.

Ale jasność dzienna rozproszyła mary, krążące nad rozpaloną głową księcia, a dni następne bardzo zmieniły jego pojęcia o nieugiętości państwowych interesów.
Pobyt księcia w więzieniu nie pozostał bez następstw dla oskarżonych. Urzędnik śledczy natychmiast zdał raport najwyższemu sędziemu, sędzia powtórnie przejrzał sprawę, sam zbadał kilku obwinionych i w ciągu kilku dni uwolnił większą ich część, a resztę jak najprędzej oddał pod sąd.
Gdy zaś, w imieniu poszkodowanego na własności księcia nie zjawił się oskarżyciel, pomimo wywoływań go w sali sądowej i na rynku, sprawa o napad upadła, i resztę oskarżonych wypuszczono.
Wprawdzie jeden z sędziów zrobił uwagę, że wedle prawa, dozorca książęcego folwarku powinien mieć proces o fałszywą skargę i, w razie dowiedzenia mu, ponieść taką karę, jaka groziła oskarżonym. Kwestję tę jednak pominięto milczeniem.
Dozorca folwarku usunął się z oczu sądowi, wysłany przez następcę do nomesu Takens, a niebawem znikła gdzieś cała skrzynia aktów sprawy o napad.
Dowiedziawszy się o tem, książę Ramzes poszedł do wielkiego pisarza i z uśmiechem zapytał:
— Cóż, dostojny panie, niewinnych uwolniono, akta ich w świętokradzki sposób zniszczono i, mimo to, powaga władzy nie naraziła się na szwank?
— Mój książę — odparł, ze zwykłym chłodem, wielki pisarz — nie rozumiałem, że jedną ręką podajesz skargi, a drugą chcesz je usunąć. Wasza dostojność byłeś obrażonym przez motłoch, więc naszą rzeczą było ukarać go. Jeżeli jednak ty przebaczyłeś, państwo nie ma nic do dodania.
— Państwo!... państwo!... — powtarzał książę. — Państwo to my — dodał, przymrużając oczy.
— Tak, państwo to faraon i... jego najwierniejsi słudzy — odpowiedział pisarz.
Dosyć było tej rozmowy z tak wysokim dostojnikiem,