Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 01.djvu/111

Ta strona została uwierzytelniona.

tak szczęśliwie usunął zbiegowisko; ale ktoby on był? nie wiedzieli.
— Jest tu — mówił pewny chłop — w naszej okolicy kapłan, który kuruje na oczy, jest taki, co goi rany i składa złamane ręce i nogi. Jest kilku kapłanów, którzy uczą pisać i czytać; jest — co gra na podwójnym flecie, i nawet ładnie gra. Ale tamten, który objawił się w ogrodzie następcy tronu, nie jest żadnym z nich, i oni sami nic o tem nie wiedzą. Z pewnością musiał to być bożek Num, albo jakiś duch, czuwający nad księciem, który oby żył wiecznie i zawsze miał apetyt!
„A może to naprawdę jaki duch!“ — pomyślał Ramzes.
W Egipcie zawsze było łatwiej o złe czy dobre duchy, aniżeli o deszcz.
Woda Nilu z czerwonej zrobiła się brunatną, a w sierpniu, w miesiącu Hator, dosięgnęła połowy swej wysokości. W nadbrzeżnych tamach otworzono śluzy, i woda gwałtownie zaczęła wypełniać kanały, tudzież olbrzymie jezioro sztuczne, Moeris, w prowincji Fayum, słynącej z pięknych róż. Egipt Dolny przedstawiał jakby odnogę morską, gęsto zasianą pagórkami, na nich ogrodami i domami. Komunikacja lądowa całkiem ustała, a łódek na wodzie krążyło takie mnóstwo białych, żółtych, czerwonych i ciemnych, że wyglądały jak liście w jesieni. Na najwyższych punktach kraju kończono zbierać pewien rodzaj bawełny i po raz drugi kosić koniczynę, a zaczynano zrywać owoce tamaryndowe i oliwki.
Pewnego dnia, płynąc wzdłuż zalanych folwarków, książę spostrzegł ruch niezwykły. Na jednej z czasowych wysepek rozlegał się, między drzewami, głośny krzyk kobiet.
„Zapewne ktoś umarł...“ — pomyślał książę.
Od drugiej wyspy, na czółenkach odpływały zapasy zboża i kilka sztuk bydła, a ludzie stojący pod gospodarskiemi budynkami grozili i złorzeczyli ludziom w łódkach.
„Jakiś spór sąsiedzki...“ — rzekł do siebie następca.