Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 01.djvu/124

Ta strona została uwierzytelniona.

pij, mój ojcze, z tego kielicha, i myśl o twoim bliźniaczym bracie Dagonie i proś Jehowy, ażeby nasz pan, książę Ramzes, nie rozbijał mu pisarzów i nie buntował chłopów, którzy już i tak nie chcą płacić.“ Ty zaś, Saro, wiedz o tem, że gdybyś kiedy dopuściła mnie do poufałości z sobą, dałbym tobie dwa talenty, a twemu ojcu talent, i jeszcze wstydziłbym się, że daję ci tak mało, boś ty warta, ażeby pieścił cię sam faraon, i następca tronu, i dostojny minister Herhor, i najwaleczniejszy Nitager, i najbogatsi bankierowie feniccy. W tobie jest taki smak, że ja, gdy widzę cię — omdlewam, a gdy cię nie widzę, zamykam oczy i oblizuję się. Ty jesteś słodsza od fig, bardziej pachnąca od róż... Jabym dał tobie pięć talentów... Weź ten kielich, Saro...
Sara usunęła się, ze spuszczonemi oczyma.
— Nie wezmę kielicha — odparła — bo pan mój zabronił mi od kogokolwiek przyjmować darów.
Dagon osłupiał i patrzył na nią zdziwionemi oczyma.
— Ty chyba nie wiesz, Saro, co jest wart ten kielich?... Wreszcie ja daję go twojemu ojcu, memu bratu...
— Nie mogę przyjąć... — szepnęła Sara.
— Gwałtu!... — krzyknął Dagon. — Więc ty, Saro, zapłacisz mi za ten kielich innym sposobem, nie mówiąc twojemu panu... Przecie taka piękna, jak ty, kobieta, musi posiadać złoto i klejnoty i powinna mieć swego bankiera, któryby jej dostarczał pieniędzy, kiedy jej się podoba, nie zaś tylko wówczas, gdy jej pan zechce?...
— Nie mogę!... — szepnęła Sara, nie ukrywając wstrętu dla Dagona.
Fenicjanin w okamgnieniu zmienił ton i rzekł, śmiejąc się:
— Bardzo dobrze, Saro!... Ja tylko chciałem przekonać się, czy ty jesteś wierna naszemu panu. I widzę, że jesteś wierna, chociaż głupi ludzie gadają...
— Co?... — wybuchnęła Sara, rzucając się ku Dagonowi z zaciśniętemi pięściami.