Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 01.djvu/127

Ta strona została uwierzytelniona.

zdrów i zawsze dobry!... — dodała z przejmującem wejrzeniem.
— Gdzie mieszkasz?... jak się nazywasz?... — pytał książę.
— Nazywam się Pieszczota, a mieszkam... Eh, poco mam mówić? Jeszcze nieprędko przyjdziesz do mnie.
Skinęła ręką i znikła, a książę, jakby odurzony, nie ruszył się z fotelu. Gdy zaś po chwili wyjrzał oknem, zobaczył bogatą lektykę, którą czterej Nubijczycy szybko nieśli w stronę Nilu.
Ramzes nie żałował odchodzącej: zdziwiła go, ale nie porwała.
„Sara jest spokojniejsza od niej — myślał — i ładniejsza. Zresztą... zdaje mi się, że ta Fenicjanka musi być zimna, a jej pieszczoty wyuczone.“
Lecz od tej chwili książę przestał gniewać się na Dagona, tem bardziej, że gdy raz był u Sary, przyszli do niego chłopi i, dziękując za opiekę, oświadczyli, że Fenicjanin już nie zmusza ich do płacenia nowego podatku.
Tak było pod Memfisem. Zato w innych folwarkach książęcy dzierżawca wetował sobie straty.