Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 01.djvu/147

Ta strona została uwierzytelniona.

po ogrodzie, czasem brał do łódki i woził ją po Nilu. Ale ani na jeden włos nie stał się dla niej dostępniejszy, niż wówczas, gdy był po drugiej stronie rzeki, w obrębie królewskiego parku.
Był z nią, ale myślał o czem innem, a Sara nawet odgadnąć nie mogła — o czem? Obejmował ją, albo bawił się jej włosami, ale patrzył w stronę Memfisu, na ogromne pylony zamku faraona, albo — niewiadomo gdzie.
Czasem nawet nie odpowiadał na jej pytania, albo nagle spojrzał na nią jak przebudzony, jakby dziwił się, że ją widzi obok siebie.