Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 01.djvu/152

Ta strona została uwierzytelniona.

kiem arcykapłanów i faraonów, gdyby nie szarpał tych wędzideł, jakie niestety! narzuca mu prawo, lub nasze, być może, błędne zwyczaje. W każdym razie dał dowód, że w ważnych wypadkach umie panować nad sobą. Nawet potrafi uznać własne uchybienia, co jest przymiotem rzadkim, a nieocenionym u następcy tronu.
To samo zaś, że książę chce nas drażnić swoją ulubienicą, dowodzi, że boli go niełaska, w jakiej znalazł się, zresztą z najszlachetniejszych pobudek.
— Ale ta Żydówka!... — szeptała pani, mnąc wachlarz z piór.
— Już dziś jestem o nią spokojny — mówił minister. — Jest to ładne, ale głupiutkie stworzenie, które ani myśli, ani potrafiłoby wyzyskać wpływu nad księciem. Nie przyjmuje prezentów i nawet nie widuje nikogo, zamknięta w swojej niezbyt kosztownej klatce. Zczasem może nauczyłaby się korzystać ze stanowiska książęcej kochanki i choćby tylko zubożyć skarb następcy o kilkanaście talentów. Nim to jednak nastąpi, Ramzes znudzi się nią...
— Bodajby przez twoje usta przemawiał Amon wszystko wiedzący!
— Jestem tego pewny. Książę ani przez chwilę nie szalał za nią, jak się to trafia naszym paniczom, którym jedna zręczna intrygantka może odebrać majątek, zdrowie, a nawet zaprowadzić ich do sali sądowej. Książę bawi się nią, jak dojrzały człowiek niewolnicą. Że zaś Sara jest brzemienna...
— Czy tak?... — zawołała pani. — Skąd wiesz?...
— O czem nie wie ani jego dostojność następca, ani nawet Sara?... — uśmiechnął się Herhor. — My wszystko musimy wiedzieć. Ten zresztą sekret nie był trudny do zdobycia. Przy Sarze bowiem znajduje się jej krewna Tafet, kobieta niezrównanej gadatliwości.
— Czy już wzywali lekarza?...
— Powtarzam, że Sara nic nie wie o tem, zaś poczciwa