Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 01.djvu/160

Ta strona została uwierzytelniona.

twoich pułków jak palmy milczą podczas musztry i nie wychodzą z koszar, a dostojny Patrokles ze zmartwienia całe dni pije i klnie...
A więc książę nie był w niełasce, a jeżeli i był, to już się skończyła!... Ta myśl podziałała na Ramzesa, jak puhar dobrego wina. Szybko wykąpał się i namaścił, włożył nową bieliznę, nowy kaftan i hełm z piórami i poszedł do Sary, która blada, leżała pod opieką Tafet.
Sara aż krzyknęła, zobaczywszy księcia tak ubranego. Usiadła i, schwyciwszy go rękoma za szyję, poczęła szeptać:
— Ty odjeżdżasz, panie mój?... Ty już nie wrócisz!...
— A to dlaczego? — zdziwił się następca. — Czyliż raz odjeżdżałem i wracałem?...
— Pamiętam cię tak samo odzianym tam... w naszej dolinie... — mówiła Sara. — O, gdzież te czasy!... Tak prędko przeszły, a tak dawno minęły!
— Ależ wrócę i przywiozę ci najznakomitszego lekarza.
— Poco?... — wtrąciła Tafet. — Ona jest zdrowa, pawica moja... jej trzeba tylko odpocząć... A lekarze egipscy wpędzą ją w prawdziwą chorobę...
Książę nawet nie spojrzał na gadatliwą kobietę.
— To był mój najszczęśliwszy miesiąc z tobą — mówiła Sara, tuląc się do Ramzesa — ale nie przyniósł mi szczęścia.
Na statku królewskim zatrąbiono, powtarzając sygnał, dany wgórze rzeki.
Sara wstrząsnęła się.
— O, czy słyszysz, panie, te straszne głosy?... Słyszysz i uśmiechasz się i, biada mi, wyrywasz się z moich objęć!... Kiedy trąbki wołają, nic cię nie zatrzyma, a już najmniej twoja niewolnica...
— Chciałażbyś, ażebym zawsze słuchał gdakania kur folwarcznych?... — przerwał zniecierpliwiony książę. — Bądź zdrowa i wesoła czekaj na mnie...