Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 01.djvu/163

Ta strona została uwierzytelniona.

wiedziała trąbka ze statku Ramzesa. Drugi sygnał i — czółno następcy przybiło do wielkiej łodzi faraona.
Jakiś urzędnik wezwał Ramzesa. Między statki rzucono cedrowy mostek z rzeźbionemi poręczami i — książę znalazł się wobec ojca.
Widok faraona, czy burza okrzyków huczących dokoła, tak oszołomiły księcia, że nie mógł wypowiedzieć ani słowa. Upadł ojcu do nóg, a pan świata przycisnął go do swej boskiej piersi.
W chwilę później, podniesiono boczne ściany namiotu i cały lud z obu brzegów Nilu ujrzał swego władcę na tronie, a na najwyższym stopniu klęczącego, z głową na ojcowskich piersiach, księcia Ramzesa.
Stała się taka cisza, że było słychać szelest chorągiewek na statkach. I nagle wybuchnął ogromny krzyk, większy aniżeli wszystkie dotychczasowe. Uczcił nim lud egipski pojednanie ojca z synem, pozdrawiał obecnego, witał przyszłego pana.
Jeżeli ktokolwiek rachował na niesnaski w świętej rodzinie faraona, mógł dziś przekonać się, że nowa gałąź królewska mocno trzyma się pnia.
Jego świątobliwość wyglądał bardzo mizernie.
Po czułem przywitaniu syna, kazał mu usiąść obok tronu i rzekł:
— Dusza moja rwie się do ciebie, Ramzesie, tem goręcej, im lepsze miałem wieści o tobie. Dziś widzę, że jesteś nietylko młodzianem o lwiem sercu, ale i mężem pełnym roztropności, który umie ocenić własne postępki, potrafi hamować się i ma poczucie interesów państwowych.
A gdy wzruszony książę milczał i całował ojcowskie nogi, pan mówił dalej:
— Dobrze postąpiłeś, zrzekając się dwu pułków greckich, należy ci się bowiem korpus Menfi, którego od dzisiaj jesteś wodzem...
— Ojcze mój!... — szepnął drżący następca.