Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 01.djvu/169

Ta strona została uwierzytelniona.

a ten i ów przez parę dni następnych okładał wodą głowę, lub inną rozbitą część ciała.
Po tej próbie piastowania najwyższej władzy książę uczuł głęboką wzgardę dla ludzi i wpadł w apatję.
Dwa dni leżał na kanapie, z rękoma pod głową, bezmyślnie patrząc w sufit. Już nie dziwił się, że jego świątobliwy ojciec przepędza czas pod ołtarzami bogów, lecz nie mógł pojąć, jakim sposobem Herhor daje sobie radę z nawałem podobnych interesów, które, jak burza, nietylko przewyższają siły człowieka, lecz nawet mogą zmiażdżyć.
„W jaki sposób przeprowadzić tu swoje plany, jeżeli tłum interesantów pęta naszą wolę, pożera myśli, wypija krew?... Po dziesięciu dniach jestem chory, po roku chybabym ogłupiał... Na tym urzędzie niepodobna robić żadnych projektów, lecz poprostu bronić się od szaleństwa...“
Był tak zatrwożony bezsilnością na stanowisku władcy, że — wezwał Herhora i, jękliwym głosem, opowiedział mu swoje utrapienie.
Mąż stanu z uśmiechem słuchał biadań młodego sternika nawy państwowej, wreszcie rzekł:
— Czy wiesz, panie, że ten ogromny pałac, w którym mieszkamy, wzniósł tylko jeden budowniczy, imieniem Senebi, który w dodatku — umarł przed ukończeniem go?... A z pewnością zrozumiesz, dlaczego wiecznie żyjący ten architekt mógł wykonać swój plan, nigdy nie zmęczywszy się i zawsze mając wesoły umysł?
— Ciekawym?...
— Oto on sam nie robił wszystkiego; nie ciosał belek i kamieni, nie wygniatał cegły, nie nosił jej na rusztowania, nie układał i nie spajał. On tylko wymalował plan, a jeszcze i do tego miał pomocników.
Ty zaś, książę, wszystko chciałeś wykonać sam, sam wysłuchać i załatwić wszelkie interesa. To przechodzi człowiecze siły.