łem wielkiej tajemnicy — spokojnie odpowiedział harrańczyk.
— Jestżeś tym, którego oczekują, czy tym, za którego się podajesz? — zapytał głos po chwili.
— Jestem ten, który miał przyjść od braci ze Wschodu; ale to drugie imię jest także moje imię, a w mieście północnem posiadam dom i ziemię, jakom rzekł obcym — odpowiedział Phut.
Otworzyły się drzwi i harrańczyk wszedł do obszernej piwnicy, którą oświetlała lampka, płonąca na stoliku, przed purpurową zasłoną. Na zasłonie była wyhaftowana złotem skrzydlata kula z dwoma wężami.
Na boku stał kapłan egipski w białej szacie.
— Który tu wszedłeś — rzekł kapłan, wskazując ręką Phuta — czy wiesz, co opowiada ten znak na zasłonie?
— Kula — odparł przybysz — jest obrazem świata, na którym mieszkamy, a skrzydła wskazują, że świat ten unosi się w przestrzeni, jak orzeł.
— A węże?... — spytał kapłan.
— Dwa węże przypominają mędrcowi, że ktoby zdradził tę wielką tajemnicę, umrze podwójnie — ciałem i duszą.
Po chwili milczenia kapłan znowu zapytał:
— Jeżeliś jest w samej rzeczy Beroes (tu schylił głowę), wielki prorok Chaldei (znowu schylił głowę), dla którego niemasz tajemnic na ziemi ani w niebie, racz powiedzieć słudze twemu: która gwiazda jest najdziwniejsza?
— Dziwnym jest Hor-set,[1] który obchodzi niebo w ciągu dwunastu lat, gdyż dokoła niego krążą cztery mniejsze gwiazdy. Ale najdziwniejszym jest Horka,[2] obchodzący niebo w trzydzieści lat. Ma on bowiem nietylko podwładne sobie gwiazdy, lecz i wielki pierścień, który niekiedy znika.
Wysłuchawszy tego, egipski kapłan upadł na twarz przed