i chodzi do świątyni, musi być kapłanem; a jeżeli nosi brodę i włosy, musi być kapłanem chaldejskim. A jeżeli pokryjomu widuje się z tutejszymi kapłanami, więc jest w tem jakieś szelmostwo. Nie powiem o tem policji, bo mógłbym złapać się. Ale zawiadomię którego z wielkich Sydończyków, bo może być w tem interes do zrobienia, jeżeli nie dla mnie, to dla naszych.
Wkrótce wrócił inny posłaniec. Asarhadon i z tym zeszedł do piwnicy i usłyszał następną relację:
— Przez całą noc stałem naprzeciw domu pod „Zieloną Gwiazdą.“ Harrańczyk tam był, upił się i wyrabiał takie krzyki, że aż policjant upominał odźwiernego...
— Hę?... — spytał gospodarz. — Harrańczyk był pod „Zieloną Gwiazdą“ przez całą noc i ty go widziałeś?...
— I nietylko ja, ale policjant...
Asarhadon sprowadził pierwszego sługę i każdemu z nich kazał powtórzyć jego opowiadanie. Powtórzyli wiernie, każdy swoje. Z czego wynikło, że Phut harrańczyk przez całą noc bawił pod „Zieloną Gwiazdą,“ ani na chwilę nie opuszczając jej, a jednocześnie — że późnym wieczorem szedł do świątyni Seta, z której nie wracał!
— O!... — mruczał Fenicjanin — w tem wszystkiem kryje się bardzo wielkie szelmostwo... Muszę czem prędzej zawiadomić starszych gminy fenickiej, że ten Chetyjczyk umie bywać jednocześnie w dwu miejscach. Zarazem poproszę go, ażeby wyniósł się z mego zajazdu... Nie lubię takich, którzy mają dwie postacie: jedną swoją, drugą na zapas. Bo taki człowiek jest albo wielki złodziej, albo czarownik, albo spiskowiec.
Ponieważ Asarhadon lękał się tych rzeczy, więc przeciw czarom zabezpieczył się modlitwami do wszystkich bogów, jacy ozdabiali jego szynkownię. Potem pobiegł do miasta, gdzie zawiadomił o fakcie starszego gminy fenickiej i starszego cechu złodziei. Nareszcie, wróciwszy do domu, wezwał
Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 01.djvu/205
Ta strona została uwierzytelniona.