Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 01.djvu/227

Ta strona została uwierzytelniona.

— Myszy zjadły — odpowiedział pisarz i czytał dalej:
— 8-go Tot, przysłano dwadzieścia krów, osiemdziesiąt cztery owce na rzeź, które nadzorca wołów kazał oddać pułkowi Krogulec, za stosownem pokwitowaniem...
Tym sposobem namiestnik dowiadywał się, dzień po dniu, ile jęczmienia, pszenicy, fasoli i ziarn lotosu zwieziono do śpichrzów, ile oddano do młynów, ile skradziono i ilu robotników z tego powodu skazano do kopalń. Raport był tak nudny i chaotyczny, że w połowie miesiąca Paofi książę kazał przerwać czytanie.
— Powiedz mi, wielki pisarzu — spytał Ramzes — co ty z tego rozumiesz?... Co ty wiesz z tego?...
— Wszystko, co wasza dostojność rozkaże...
I zaczął znowu od początku, ale już z pamięci:
— Dnia 5-go miesiąca Tot, przywieziono do królewskich śpichrzów...
— Dość! — zawołał rozgniewany książę i kazał im iść precz.
Pisarze upadli na twarz, potem szybko zabrali zwoje papirusów, znowu upadli na twarz i pędem wynieśli się za drzwi.
Książę wezwał do siebie nomarchę Ranuzera. Przyszedł z rękoma założonemi na piersiach, ale spokojnem obliczem. Dowiedział się bowiem od pisarzów, że namiestnik nie może niczego dojść z raportów i że ich nawet nie wysłuchał.
— Powiedz mi, wasza dostojność — zaczął następca — czy i tobie czytają raporta?
— Codzień...
— I ty je rozumiesz?
— Wybacz, najdostojniejszy panie, ale... czyliż mógłbym rządzić nomesem, gdybym tego nie rozumiał?
Książę stropił się i zamyślił. Może być, że naprawdę tylko on jest tak nieudolny?... A wówczas — w co się zamieni jego władza?...