Teraz już Ramzes wiedział, że albo nie spełni rozkazu faraona, albo — musi poddać się woli kapłanów, co go przejmowało gniewem i niechęcią dla nich.
Nie spieszył się więc do tajemnic, ukrytych w świątyni. Miał jeszcze czas na posty i pobożne zajęcia. Tem zaś gorliwszy zaczął brać udział w ucztach, jakie na jego cześć wyprawiano.
Właśnie powrócił Tutmozis, mistrz we wszelkiej zabawie, i przywiózł księciu dobre wiadomości od Sary. Była zdrowa i pięknie wyglądała, co dziś mniej już obchodziło Ramzesa. Lecz kapłani postawili jego przyszłemu dziecku tak dobry horoskop, że książę był zachwycony.
Twierdzili na pewno, że dziecko będzie synem, bardzo obdarowanym od bogów i, jeżeli ojciec będzie go kochał, osiągnie w życiu wielkie zaszczyty.
Książę śmiał się z drugiej części tej przepowiedni.
— Dziwna ich mądrość! — mówił do Tutmozisa. — Wiedzą, że będzie syn, o czem ja nie wiem, choć jestem ojcem; a wątpią czy go będę kochał, choć łatwo zgadnąć, że kochałbym to dziecię, gdyby nawet było córką.
A o zaszczyty dla niego niech będą spokojni. Ja się tem zajmę!...
W miesiącu Pachono (styczeń — luty) następca przyjechał do nomesu Ka, gdzie był podejmowany przez nomarchę Sofra. Miasto Anu leżało o 7 godzin pieszej drogi od Atribis, ale książę przez trzy dni odbywał tę podróż. Na myśl o modli-
Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 01.djvu/233
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ XXIV.