twach i postach, jakie czekały go przy wtajemniczaniu się w sekreta świątyń, Ramzes czuł coraz większą ochotę do zabaw; jego orszak odgadł to, więc następowała uciecha po uciesze.
Znowu na gościńcach, któremi przejeżdżał do Atribis, ukazały się tłumy ludu z okrzykami, kwiatami i muzyką. Szczególnie pod miastem zapał dosięgnął szczytu. Zdarzyło się nawet, że jakiś olbrzymi robotnik rzucił się pod wóz namiestnika. A gdy Ramzes zatrzymał konie, z gromady wystąpiło kilkanaście młodych kobiet i cały wóz oplotły mu kwiatami.
— Oni jednak kochają mnie!... — pomyślał książę.
W prowincji Ka już nie zapytywał nomarchy o dochody faraona, nie zwiedzał fabryk, nie kazał sobie czytać raportów. Wiedział, że niczego nie zrozumie, więc odłożył te zajęcia do czasu, gdy będzie wtajemniczonym. Tylko raz, gdy zobaczył, że świątynia boga Sebaka stoi na wysokiem wzgórzu, oświadczył chęć wejścia na jej pylon i obejrzenia okolicy.
Dostojny Sofra natychmiast spełnił wolę następcy, który, znalazłszy się na wieży, spędził parę godzin z wielką uciechą.
Prowincja Ka była to żyzna równina. Kilkanaście kanałów i odnóg nilowych przecinało ją we wszystkich kierunkach, niby sieć, skręcona ze srebrnych i lazurowych sznurów. Melony i pszenica, siana w listopadzie, już dojrzewała. Na polach gęsto roili się nadzy ludzie, którzy zbierali ogórki lub sieli bawełnę. Ziemia była pokryta budynkami, które w kilkunastu punktach skupiały się mocniej i tworzyły miasteczka.
Większość domów, osobliwie tych, które leżały wśród pól, były to gliniane lepianki, przykryte słomą i palmowemi liśćmi. Zato w miastach domy były murowane, o płaskich dachach, i wyglądały, jak białe sześciany, podziurawione w miejscach, gdzie były drzwi i okna. Bardzo często na jednym takim sześcianie stał drugi nieco mniejszy, a na tym trzeci, jeszcze mniejszy, i każde piętro wymalowane było innym kolorem. Pod ognistem słońcem Egiptu domy te wyglądały jak wielkie
Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 01.djvu/234
Ta strona została uwierzytelniona.