perły, rubiny i szafiry, rozrzucone wśród zieleni pól, otoczone palmami i akacjami.
Z tego miejsca Ramzes spostrzegł zjawisko, które go zastanowiło. Oto w pobliżu świątyń domy były najpiękniejsze, a w polach kręciło się najwięcej ludności.
— Folwarki kapłanów są najbogatsze!... — przypomniał sobie i jeszcze raz przebiegł oczyma świątynie i kaplice, których z wieży było widać kilkanaście.
Ponieważ jednak pogodził się z Herhorem i potrzebował usług od kapłanów, więc nie chciał dłużej zajmować się tą sprawą.
W ciągu następnych dni, dostojny Sofra urządził dla księcia szereg polowań, posuwając się od miasta Atribis ku wschodowi. Nad kanałami strzelano z łuku do ptaków, chwytano je w ogromne potrzaski z sieci, które odrazu zagarniały po kilkadziesiąt sztuk, albo na latające swobodnie wypuszczano sokoły. Gdy zaś orszak księcia wkroczył do wschodniej pustyni, zaczęły się wielkie łowy z psami i panterą, na czworonożne zwierzęta, których w ciągu kilku dni zabito i schwytano paręset sztuk.
Gdy dostojny Sofra spostrzegł, że książę ma już dość zabaw pod otwartem niebem i noclegów w namiotach, przerwał polowanie i najkrótszemi drogami zawrócił swoich gości do Atribis.
Stanęli tu o czwartej po południu, a nomarcha zaprosił wszystkich do swego pałacu na ucztę.
Sam zaprowadził księcia do łazienki, asystował przy kąpieli i z własnej skrzyni wydobył wonności do namaszczenia Ramzesa. Potem dozorował fryzjera, który porządkował włosy namiestnikowi, wreszcie, uklęknąwszy na podłodze, błagał księcia o łaskawe przyjęcie od niego nowych szat.
Była tam świeżo utkana koszula, pokryta haftem, fartuch wyszyty perłami i płaszcz przetykany złotem, bardzo mocny, ale tak delikatny, że można go było zamknąć w dwu rękach.
Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 01.djvu/235
Ta strona została uwierzytelniona.