Następca łaskawie przyjął to, oświadczając, że jeszcze nigdy nie otrzymał tak pięknego podarunku.
Słońce już zaszło, i nomarcha zaprowadził księcia do sali balowej.
Był to duży dziedziniec, otoczony kolumnadą, wyłożoną mozaiką. Wszystkie ściany były pokryte malowidłami, przedstawiającemi sceny z życia przodków Sofry, a więc — wojny, morskie podróże i polowania. Nad budynkiem tym, zamiast dachu, unosił się olbrzymi motyl, z różnobarwnemi skrzydłami, które poruszali ukryci niewolnicy dla odświeżania powietrza.
W bronzowych kagańcach, przybitych do kolumn, płonęły jasne pochodnie, wydzielając z siebie pachnące dymy.
Sala podzieliła się na dwie części: jedna była pusta, druga zapełniona stolikami i krzesłami dla biesiadników. W głębi wznosił się pomost, na którym, pod kosztownym namiotem z rozsuniętemi ścianami, stał stolik i kanapa dla Ramzesa.
Przy każdym stoliku znajdowały się wielkie wazony z palmami, akacjami i figami. Stół następcy otoczono roślinami iglastemi, które w sali rozlewały woń balsamiczną.
Zgromadzeni goście powitali księcia radosnym okrzykiem, a gdy Ramzes zajął miejsce pod baldachimem, skąd był otwarty widok na całą salę, orszak jego zasiadł do stołów.
Odezwały się arfy i zaczęły wchodzić damy, w bogatych muślinowych szatach, z odsłoniętemi piersiami, błyszczące od klejnotów. Cztery najpiękniejsze otoczyły Ramzesa, inne zasiadły obok dostojników jego orszaku.
W powietrzu unosiła się woń róż, konwalij i fiołków, a książę poczuł, że w skroniach biją mu tętna.
Niewolnicy i niewolnice w koszulach białych, różowych i błękitnych, zaczęli roznosić ciasta, pieczony drób i zwierzynę, ryby, wino i owoce, tudzież wieńce z kwiatów, które biesiadnicy kładli na głowy. Ogromny motyl coraz szybciej wachlował skrzydłami, a w pustej połowie sali rozpoczęło się widowisko.
Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 01.djvu/236
Ta strona została uwierzytelniona.