mnóstwem drzew i zasiany wonnemi ziołami. Chorzy całe dnie przepędzali w powietrzu i słońcu, na łóżkach, w których zamiast materacy było wyciągnięte płótno.
Gdy książę wszedł tutaj, panowała największa czynność. Kilku pacjentów kąpało się w sadzawce wody bieżącej, jednego smarowano wonnemi maściami, jednego okadzano. Było kilku, których uśpiono zapomocą wzroku i pociągnięć rękoma; jeden jęczał po nastawieniu zwichniętej nogi.
Pewnej ciężko chorej kobiecie kapłan podawał w kubku jakąś miksturę, mówiąc:
„Chodź, leku, chodź, wypędź to z mego serca, z tych moich członków, silny w czary przy tym leku.“[1]
Następnie książę, w towarzystwie wielkiego lekarza poszedł do apteki, gdzie jeden z kapłanów przygotowywał lekarstwa z ziół, miodu, oliwy, skórek wężowych i jaszczurczych, kości i tłuszczów zwierzęcych. Na zapytanie Ramzesa laborant nie oderwał oczu od swej pracy. Tylko wciąż ważył i rozcierał materjały, odmawiając przytem modlitwę:
„Uzdrowiło[1] Izydę, uzdrowiło Izydę, uzdrowiło Horusa... O Izydo, wielka czarodziejko, uzdrów mnie, wyzwól ze wszystkich złych, szkodliwych, czerwonych rzeczy, od gorączki boga i gorączki bogini...
„O Schauagat’ eenagate synie! Erukate! Kauaruschagate!... Paparuka paparaka paparura...“
— Co on mówi? — spytał książę.
— Tajemnica... — odparł wielki lekarz, kładąc palec na ustach.
Gdy wyszli na pusty dziedziniec, Ramzes rzekł do wielkiego lekarza:
— Powiedz mi, święty ojcze: co to jest sztuka lekarska i na czem polegają jej sposoby? Bo ja słyszałem, że choroba jest to zły duch, który osiedla się w człowieku i dręczy go