wielu cudzoziemców: czarni Etjopowie, żółci Syryjczycy i Fenicjanie, biali Grecy i Libijczycy...
Przerwano mu. Kapłani słuchający zaczęli go ściskać, Mefres płakał.
— Nie było jeszcze podobnego proroka!... — wołano.
— W głowie nie mieści się, kiedy on mógł porobić takie rachunki!... — mówił najlepszy matematyk świątyni Hator.
— Ojcowie! — rzekł Pentuer — nie przeceniajcie moich zasług. W naszych świątyniach, dawnemi laty, zawsze w ten sposób przedstawiano gospodarkę państwową... Ja tylko odgrzebałem to, o czem trochę zapomniały następne pokolenia...
— Ale rachunki?... — spytał matematyk.
— Rachunki nieustannie prowadzą się we wszystkich nomesach i świątyniach — odparł Pentuer. — Ogólne sumy znajdują się w pałacu jego świątobliwości...
— A figury?... figury!... — wołał matematyk.
— Przecież na takie figury dzielą się nasze pola, a jeometrowie państwowi uczą się o nich w szkołach.
— Niewiadomo, co więcej podziwiać w tym człowieku: jego mądrość, czy pokorę!... — rzekł Mefres. — O, nie zapomnieli o nas bogowie, jeżeli mamy takiego...
W tej chwili strażnik, czuwający na wieży świątyni, wezwał obecnych na modlitwę.
— Wieczorem dokończę objaśnień — mówił Pentuer — teraz powiem jeszcze niedużo słów.
Spytacie, czcigodni, dlaczego do tych obrazów użyłem ziarn? Bo jak ziarno, rzucone w ziemię, co rok przynosi plon swemu gospodarzowi, tak człowiek składa co rok podatki skarbowi.
Gdyby w którym nomesie zasiano o dwa miljony mniej ziarn fasoli, niż w latach dawnych, następny jej zbiór byłby znakomicie mniejszy, i gospodarze mieliby złe dochody. Podobnież w państwie: gdy ubędą dwa miljony ludności, musi zmniejszyć się wpływ podatków.
Ramzes słuchał z uwagą i odszedł milczący.
Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 02.djvu/030
Ta strona została uwierzytelniona.