Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 02.djvu/043

Ta strona została uwierzytelniona.

ja włażę do lochu i jęczę, ile mi sił starczy; za co dają mi wcale obfite jedzenie przez cały rok, a dzban piwa za każdy dzień męczeństwa...“
Tak bywa w pogańskim kraju Aram — zakończył lekarz, kładąc palec na usta. — Pamiętaj, książę, coś mi obiecał, i myśl o naszej smole roztopionej co ci się podoba...
Opowiadanie to znowu poruszyło księcia. Czuł pewną ulgę, że w świątyni nie zamordowano człowieka, lecz i ocknęły się w nim wszystkie dawne podejrzenia względem kapłanów.
Że oni łudzą prostaków, o tem wiedział. Pamiętał przecie, będąc w kapłańskiej szkole, procesje świętego wołu Apisa. Lud był pewny, że to Apis prowadzi kapłanów; tymczasem każdy uczeń wiedział, że boskie zwierzę idzie tam, gdzie chcą kapłani.
Któż wie zatem, czy kazanie Pentuera nie było ową procesją Apisa, przeznaczoną dla niego? Tak przecie łatwo nasypać na ziemię fasoli czerwonej i różnokolorowej i również nietrudno ustawić żywe obrazy. O ileż wspanialsze widywał on przedstawienia: choćby walkę Seta z Ozyrysem, do której wchodziło kilkaset osób... A czyliż i w tym wypadku nie oszukiwali kapłani? Miała to być walka bogów, tymczasem prowadzili ją poprzebierani ludzie. Ginął w niej Ozyrys, a tymczasem kapłan, udający Ozyrysa, był zdrów jak nosorożec. Jakich tam nie pokazywano cudów!... Woda wznosiła się, biły pioruny, ziemia drżała i wyrzucała ogień! I to wszystko było oszukaństwem. Dlaczegóżby więc przedstawienie Pentuera miało być prawdą?
Zresztą książę miał silne poszlaki, że chciano go oszukać. Już był oszustwem człowiek, jęczący w podziemiach, niby to oblewany smołą przez kapłanów. Ale mniejsza o niego. Ważne było to, o czem książę przekonał się niejednokrotnie, że Herhor nie chciał wojny, Mefres także nie chciał wojny, a Pentuer był jednego z nich pomocnikiem, a drugiego ulubieńcem.