Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 02.djvu/044

Ta strona została uwierzytelniona.

Taka walka toczyła się w księciu: to zdawało mu się, że wszystko rozumie, to znowu ogarniała go ciemność; raz był pełen nadziei, drugi raz wątpił o wszystkiem. Z godziny na godzinę, z dnia na dzień, dusza jego przybierała i opadała, jak wody Nilu przez ciąg całego roku.
Powoli jednak, Ramzes odzyskał równowagę, a gdy nadszedł czas opuszczenia świątyni, miał już sformułowane pewne poglądy.
Przedewszystkiem jasno pojmował, czego potrzeba Egiptowi: więcej gruntów i więcej ludzi.
Powtóre wierzył, że najprostszym sposobem zdobycia ludzi jest — wojna z Azją. Pentuer jednak dowodził mu, że wojna może tylko powiększyć klęski państwa. Rodzi się tedy nowa kwestja: czy Pentuer mówił prawdę, czy kłamał?
Jeżeli mówił prawdę, pogrążał księcia w rozpaczy: Ramzes bowiem nie widział innego sposobu podźwignięcia państwa, tylko wojnę. Bez wojny Egipt z roku na rok będzie tracił ludność, a skarb faraona będzie powiększał swoje długi. Aż cały ten proces skończy się jakąś okropną katastrofą, może nawet za przyszłego panowania.
A jeżeli Pentuer kłamał? Dlaczegoby to robił? Oczywiście namówiony przez Herhora, Mefresa i całe ciało kapłańskie. Z jakich jednak racyj kapłani nie chcieli wojny? co mieli w tem za interes? Przecie każda wojna im i faraonowi największe przynosiła zyski.
Czy zresztą kapłani mogli go oszukiwać w sprawie tak doniosłej? Prawda, że robili tak bardzo często, lecz w wypadkach drobnych, nie zaś kiedy chodziło o przyszłość i byt państwa. Nie można też twierdzić, że oszukiwali zawsze. Są oni przecie sługami bogów i stróżami wielkich tajemnic. W ich świątyniach mieszkają duchy, o czem Ramzes sam się przekonał, pierwszej nocy po osiedleniu się w tem miejscu.
A jeżeli bóstwa nie pozwalają profanom zbliżać się do swoich ołtarzy, jeżeli tak pilnie czuwają nad świątyniami,