Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 02.djvu/067

Ta strona została uwierzytelniona.

— Co to znaczy — rzekł pewnego dnia do Tutmozisa — że kapłani nie udzielają nam upomnień?... Przecież takich zbytków jak obecnie, nie dopuszczaliśmy się nigdy. Muzyka gra od rana do nocy, a my pijemy od wschodu słońca i zasypiamy z kobietami w objęciach, albo ze dzbanami pod głową...
— Za co mieliby nas upominać? — odparł oburzony Tutmozis. — Czyliż nie przebywamy w mieście Astarty, dla której najmilszem nabożeństwem jest zabawa, a najpożądańszą ofiarą — miłość? Zresztą, kapłani rozumieją, że po tak długich umartwieniach i postach należy ci się odpoczynek.
— Mówili ci co? — spytał z niepokojem książę.
— I nieraz. Wczoraj, nie dawniej, święty Mefres rzekł do mnie, śmiejąc się, że tak młodego mężczyznę, jak ty, więcej pociąga zabawa, aniżeli nabożeństwo, albo kłopoty rządzenia państwem.
Ramzes zamyślił się. Więc kapłani uważają go za lekkomyślnego młodzieniaszka, pomimo że on, dzięki Sarze, dziś — jutro zostanie ojcem?... Ale tem lepiej, będą mieli niespodziankę, gdy przemówi do nich swoim własnym językiem...
Coprawda, książę samemu sobie robił lekkie wyrzuty: od chwili, gdy opuścił świątynię Hatory, ani przez jeden dzień nie zajmował się sprawami nomesu Habu. Kapłani mogą przypuszczać, że albo jest zupełnie zadowolony objaśnieniami Pentuera, albo że — znudził się już mieszaniem do rządów.
— Tem lepiej!... — szeptał. — Tem lepiej!...
W jego młodej duszy, pod wpływem ciągłych intryg otoczenia, albo podejrzeń o intrygi, zaczynał budzić się instynkt obłudy. Ramzes czuł, że kapłani nie domyślają się, o czem on rozmawiał z Hiramem i jakie plany rozsnuwał w swej głowie. Tym zaślepionym wystarczało, że on bawi się; z czego wnosili, że rządy państwem pozostaną w ich rękach.
— Bogowie tak zamącili im rozum — mówił do siebie Ramzes — że nawet nie pytają się: dlaczego Hiram udzielił mi tak wielkiej pożyczki?... A może ten chytry tyryjczyk