Kiedy Ramzes przyszedł nazajutrz odwiedzić swego syna, znalazł Sarę rozpływającą się we łzach. Zapytał o powód. Z początku odpowiedziała, że nic jej nie jest, potem, że jej smutno, wreszcie — upadła do nóg Ramzesowi z wielkim płaczem.
— Panie... panie mój!... — szeptała. — Wiem, że mnie już nie kochasz, ale przynajmniej siebie nie narażaj...
— Kto powiedział, że cię już nie kocham? — spytał zdziwiony książę.
— Masz przecie trzy nowe kobiety w swym domu... panny wielkich rodów...
— A... więc o to chodzi...
— I jeszcze narażasz się dla czwartej... dla przewrotnej Fenicjanki...
Książę zmieszał się. Skąd Sara mogła dowiedzieć się o Kamie i odgadnąć, że jest przewrotna?...
— Jak pył wciska się do skrzyni, tak niegodziwe wieści wpadają do najspokojniejszych domów — rzekł Ramzes. — Któż ci mówił o Fenicjance?...
— Czy ja wiem kto? Zła wróżba i serce moje.
— Więc są nawet i wróżby?...
— Straszne! Jedna stara kapłanka dowiedziała się, podobno z kryształowej kuli, że wszyscy zginiemy przez Fenicjan, a przynajmniej ja i... mój syn!... — wybuchnęła Sara.
— I ty, która wierzysz w Jedynego, w Jehowę, ty lękasz
Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 02.djvu/119
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ X.