Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 02.djvu/151

Ta strona została uwierzytelniona.

— A co będzie, jeżeli kapłani dowiedzą się o waszych gadaninach?... Zaprawdę żaden z was nie uniknie śmierci!
— O niczem nie dowiedzą się — wesoło odparł Tutmozis. — Zanadto ufają swej potędze, źle płacą szpiegom i zniechęcili cały Egipt swoją chciwością i pychą. To też arystokracja, wojsko, pisarze, robotnicy, nawet niżsi kapłani, czekają tylko hasła, ażeby wpaść do świątyń, zabrać skarby i złożyć je u stóp tronu. Gdy im zaś skarbów zabraknie, święci mężowie utracą wszelką władzę. Nawet przestaną robić cuda, bo i do tego potrzebne są złote pierścienie...
Książę skierował rozmowę na inne przedmioty, wreszcie dał znak Tutmozisowi, że może odejść.
Gdy został sam, począł rozmyślać.
Byłby zachwycony wrogiem usposobieniem szlachty do kapłanów i wojowniczemi instynktami najwyższych klas, gdyby zapał nie wybuchnął tak nagle i gdyby poza nim nie ukrywali się... Fenicjanie.
To kazało następcy być ostrożnym; rozumiał bowiem, że w sprawach Egiptu lepiej ufać patrjotyzmowi kapłanów, aniżeli przyjaźni Fenicjan.
Lecz przypomniał sobie słowa ojca, że Fenicjanie są prawdomówni i wierni, gdy chodzi o ich interes. Otóż bez kwestji Fenicjanie mieli wielki interes w tem, ażeby nie dostać się pod władzę Asyryjczyków. I można było polegać na nich, jako na sprzymierzeńcach, w razie wojny, gdyż przegrana Egipcjan odbiłaby się przedewszystkiem na Fenicji.
Z drugiej strony Ramzes nie przypuszczał, że kapłani, nawet zawierając tak szpetny traktat z Asyrją, dopuszczali się zdrady. Nie, to nie byli zdrajcy, ale — rozleniwieni dygnitarze. Dogadza im pokój, gdyż i wśród spokoju mnożą swoje skarby i rozszerzają władzę. Nie chcą wojny, gdyż wojna spotęgowałaby władzę faraona, a ich samych naraziłaby na ciężkie wydatki.
I stało się, że młody książę, pomimo braku doświadczenia,