Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 02.djvu/152

Ta strona została uwierzytelniona.

rozumiał, że musi być ostrożnym, nie spieszyć się, nikogo nie potępiać, ale też i nikomu nie ufać zbytecznie. On już postanowił wojnę z Asyrją, nie dlatego, że pragnęła jej szlachta i Fenicjanie, lecz że Egipt potrzebował skarbów i niewolników.
Ale postanowiwszy wojnę, chciał działać rozważnie. Chciał powoli przekonać do niej stan kapłański, a dopiero w razie oporu — zgnieść go zapomocą wojska i szlachty.
I właśnie wówczas, gdy święty Mefres i Mentezufis żartowali z przepowiedni Sargona, że następca nie podda się kapłanom, ale ich zmusi do posłuszeństwa, już wówczas książę miał gotowy plan ujarzmienia ich i widział, jakie posiada do tego środki. Zaś chwilę rozpoczęcia walki i sposób przeprowadzenia jej pozostawiał przyszłości.
— Czas przynosi najlepsze rady! — rzekł do siebie.
Był spokojny i zadowolony, jak człowiek, który po długiem wahaniu wie, co ma robić, i posiada wiarę we własne siły. To też, ażeby pozbyć się nawet śladów niedawnego wzburzenia, poszedł do Sary.
Zabawa z synkiem zawsze koiła jego troski i pogodą napełniała mu serce.
Minął ogród, wszedł do willi swej pierwszej kochanki i zastał ją — znowu we łzach.
— O Saro! — zawołał — gdybyś miała Nil w twojej piersi, potrafiłabyś go wypłakać.
— Już nie będę... — odparła, lecz jeszcze obfitszy strumień polał się jej z oczu.
— Cóż to? — spytał książę — czy znowu sprowadziłaś sobie jaką wróżkę, która straszy cię Fenicjankami?
— Nie Fenicjanek lękam się, ale Fenicji... — rzekła. — O, ty nie wiesz, panie, jacy to nikczemni ludzie...
— Palą dzieci? — roześmiał się namiestnik.
— Myślisz, że nie?... — odpowiedziała, patrząc na niego wielkiemi oczyma.
— Bajki! Wiem przecie od księcia Hirama, że to bajki...