Dowiedziawszy się od Hirama, że Fenicjanie darowali mu kapłankę, następca jak najprędzej chciał ją mieć w swym domu, nie dlatego, ażeby bez niej nie mógł żyć, lecz że stanowiła dla niego nowość.
Ale Kama ociągała się z przybyciem, błagając księcia, aby zostawił ją w spokoju, dopóki nie zmniejszy się napływ pielgrzymów, a nadewszystko dopóki z Pi-Bast nie wyjadą najznakomitsi. Gdyby bowiem za ich bytności została kochanką księcia, mogłyby zmniejszyć się dochody świątyni, a kapłance groziłoby niebezpieczeństwo.
— Nasi mądrzy i wielcy — mówiła Ramzesowi — przebaczą mi zdradę. Ale pospólstwo będzie wzywało pomsty bogów na moją głowę, a ty, panie, wiesz, że bogowie mają długie ręce...
— Oby ich nie stracili, gdy wsuną je pod mój dach! — odparł książę.
Nie nalegał jednak, mając w tym czasie uwagę bardzo zajętą.
Posłowie asyryjscy: Sargon i Istubar, już wyjechali do Memfis, dla podpisania traktatu. Jednocześnie faraon wezwał Ramzesa o złożenie mu raportu z podróży.
Książę kazał pisarzom dokładnie opisać wszystko, co zdarzyło się od chwili, gdy opuścił Memfis, a więc: przeglądy rzemieślników, zwiedzanie fabryk i pól, rozmowy z nomarchami i urzędnikami. Do odwiezienia zaś raportu przeznaczył Tutmozisa.
Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 02.djvu/158
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ XIII.