napływ azjatyckich pielgrzymów do świątyni Astoreth. Ludność też miejscowa wyległa na pola, aby czem prędzej uprzątnąć winogrona, len i pewien gatunek rośliny, wydającej bawełnę.
Słowem, okolica uspokoiła się, a ogrody, otaczające świątynię Astoreth, były prawie puste.
W tej porze, książę Ramzes, wolny od zabaw i obowiązków państwowych, zajął się sprawą swej miłości dla Kamy. Pewnego dnia odbył tajemną naradę z Hiramem, który z jego polecenia ofiarował świątyni Astoreth 12 talentów w złocie, posążek bogini cudnie wyrzeźbiony z malachitu, 50 krów i 150 miar pszenicy. Był to dar tak hojny, że sam arcykapłan świątyni przyszedł do namiestnika, ażeby upaść przed nim na brzuch swój i podziękować za łaskę, o której, jak mówił, po wsze wieki nie zapomną ludy, kochające boginię Astoreth.
Załatwiwszy się ze świątynią, książę wezwał do siebie naczelnika policji w Pi-Bast i przepędził z nim długą godzinę. Zaś w kilka dni później, całe miasto zatrzęsło się pod wpływem nadzwyczajnej nowiny.
Kama, kapłanka Astoreth, została porwana, gdzieś uprowadzona i przepadła, jak ziarno piasku w pustyni!...
Niesłychany ten wypadek zdarzył się w następnych warunkach:
Arcykapłan świątyni wysłał Kamę do miasta Sabne-Chetam nad jeziorem Menzaleh, z ofiarami dla tamtejszej kaplicy Astoreth. Kapłanka odbywała podróż czółnem, w nocy, już to aby uniknąć letniego skwaru, już dla zabezpieczenia się przed ciekawością i hołdami mieszkańców.
Nad ranem, kiedy czterej wioślarze zmęczeni zdrzemnęli się, z pomiędzy zarośli nadbrzeżnych wypłynęły nagle czółna, prowadzone przez Greków i Chetów, otoczyły łódź wiozącą kapłankę i porwały Kamę. Napad był tak szybki, że feniccy wioślarze nie stawiali żadnego oporu; kapłance zaś widocznie zatkano usta, nawet bowiem nie zdążyła krzyknąć.
Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 02.djvu/161
Ta strona została uwierzytelniona.