Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 02.djvu/186

Ta strona została skorygowana.

jętność pi-basteńskich dygnitarzy. Wściekły gniew ogarniał go, że nie otrzymuje żadnych poleceń z Memfisu, i że ani Mefres ani Mentezufis nie rozmawiają z nim o tych alarmach, zagrażających państwu.
Lecz ponieważ obaj kapłani nie zgłaszali się do niego, a nawet jakby unikali rozmowy z nim, więc i namiestnik nie szukał ich, ani robił żadnych przygotowań wojennych.
Wkońcu przestał odwiedzać stojące pod Pi-Bast pułki, a natomiast, zgromadziwszy do pałacu całą szlachecką młodzież, bawił się i ucztował, tłumiąc w sercu oburzenie na kapłanów i obawę o losy państwa.
— Zobaczysz!... — powiedział raz do Tutmozisa. — Święci prorocy wykierują nas tak, że Musawasa zabierze Dolny Egipt, a my będziemy musieli uciekać do Tebów, jeżeli nie do Sunnu, o ile znowu stamtąd nie wypędzą nas Etjopowie...
— Prawdę rzekłeś — odparł Tutmozis — że nasi władcy poczynają sobie, jakoby byli zdrajcami.
Pierwszego dnia miesiąca Hator (sierpień — wrzesień), odbywała się w pałacu następcy największa uczta. Zaczęto bawić się od drugiej po południu, a nim słońce zaszło już wszyscy byli pijani. Doszło do tego, że mężczyźni i kobiety tarzali się po podłodze, zlanej winem, zasypanej kwiatami i skorupami potłuczonych dzbanów.
Książę był między nimi najprzytomniejszy. Jeszcze bowiem nie leżał, ale siedział na fotelu, trzymając na kolanach dwie piękne tancerki, z których jedna poiła go winem, druga oblewała mu głowę silnemi wonnościami.
W tej chwili wszedł na salę adjutant i, przelazłszy przez kilku pijanych biesiadników, zbliżył się do następcy.
— Dostojny panie — szepnął — święci Mefres i Mentezufis pragną natychmiast rozmówić się z wami...
Następca odepchnął dziewczęta i zarumieniony, w poplamionym kaftanie, chwiejnym krokiem potoczył się do swego pokoju, na górę.