Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 02.djvu/225

Ta strona została skorygowana.

gromada dzikusów, którzy woleli kradzież, wojnę i rozbój, aniżeli systematyczną pracę. Bandycka ta ludność nieustannie ginęła wśród nędzy albo wojennych przygód, lecz i ciągle powiększała się regularnym dopływem Szardana (Sardyńczyków) i Szakalusza (Sycylijczyków), którzy w owej epoce byli jeszcze większymi barbarzyńcami i zbójami, aniżeli rodowici Libijczycy.
Ponieważ Libja stykała się z zachodnią granicą Dolnego Egiptu, barbarzyńcy więc często grabili ziemię jego świątobliwości i — bywali strasznie karceni. Przekonawszy się jednak, że wojna z Libijczykami nie prowadzi do niczego, faraonowie, a raczej kapłani, chwycili się innej polityki. Prawowitym rodzinom libijskim pozwalali osiedlać się na nadmorskich bagnach Dolnego Egiptu, zaś bandytów i awanturników werbowali do wojska i mieli z nich wybornych żołnierzy.
W ten sposób państwo zabezpieczyło sobie spokój na zachodniej granicy. Dla utrzymania zaś w porządku pojedyńczych rabusiów libijskich wystarczała policja, straż polowa i kilka pułków regularnych ustawionych wzdłuż kanopijskiej odnogi Nilu.
Taki stan rzeczy trwał blisko 180 lat; ostatnią bowiem wojnę z Libijczykami prowadził jeszcze Ramzes III-ci, który uciął ogromne stosy rąk poległym nieprzyjaciołom i przywiódł do Egiptu trzynaście tysięcy niewolników. Od tej pory nikt nie lękał się napadu ze strony Libji, i dopiero, przy schyłku panowania Ramzesa XII-go, dziwna polityka kapłanów na nowo zapaliła w tamtych stronach pożar walki.
Wybuchła zaś ona z następujących powodów:
Jego dostojność Herhor, minister wojny i arcykapłan, skutkiem oporu jego świątobliwości faraona, nie mógł zawrzeć z Asyrją traktatu o podział Azji. Pragnąc jednak, stosownie do przestróg Beroesa, utrzymać z Asyryjczykami dłuższy spokój, Herhor zapewnił Sargona, że Egipt nie przeszkodzi im w prowadzeniu wojny z Azjatami wschodnimi i północnymi.