gle więdnące, których żadne zwierzę nie chciało wziąć do pyska. Po obu stronach sterczały poszarpane wzgórza wapienne, lub ogromne piaszczyste zaspy, w których można było utonąć.
Cały krajobraz, o barwach żółtych i białych, miał charakter strasznej martwoty, którą potęgowało gorąco i cisza. Żaden ptak nie odzywał się tutaj, a jeżeli kiedy rozległ się jaki szelest, to chyba staczającego się kamienia.
Mniej więcej w połowie doliny wznosiły się dwie grupy budynków, oddalonych od siebie o kilka kilometrów; były niemi — od wschodu forteczka, od zachodu huty szklane, do których opału dostarczali handlarze libijscy. Obie te miejscowości, skutkiem wojennych niepokojów, były opuszczone. Korpus Tehenny miał obowiązek zająć i osadzić oba te punkty, które armji Musawasy zabezpieczały drogę do Egiptu.
Libijczycy zwolna posuwali się od miasta Glaukus ku południowi, i wieczorem dnia 14-go Hator znaleźli się u wejścia do doliny Sodowych jezior, pewni, że przejdą ją dwoma marszami, bez przeszkód. Tegoż dnia, równo z zachodem słońca, armja egipska ruszyła ku pustyni i, uszedłszy po piaskach przeszło czterdzieści kilometrów w ciągu dwunastu godzin, następnego ranka stanęła na wzgórzach między forteczką a hutami i ukryła się w licznych wąwozach.
Gdyby owej nocy powiedział kto Libijczykom, że w dolinie Sodowych jezior wyrosły palmy i pszenica, mniej zdziwiliby się, aniżeli temu, że armja egipska zastąpiła im drogę.
Po krótkim wypoczynku, podczas którego kapłanom udało się odkryć i wykopać kilka studzienek dosyć znośnej wody do picia, armja egipska poczęła zajmować północne wzgórki, ciągnące się wzdłuż doliny.
Plan następcy tronu był prosty. Miał on odciąć Libijczyków od ich ojczyzny i zepchnąć ku południowi, w pustynię, gdzie gorąco i głód wytępiłyby rozproszonych.
W tym celu ustawił armję na północnej stronie doliny i podzielił wojska na trzy korpusy. Prawem skrzydłem, najbardziej
Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 02.djvu/233
Ta strona została skorygowana.