polach mnóstwo myszy, spadła szarańcza, bydło wygniotło, okradły wróble. Co jeszcze zostało na klepisku, temu złodzieje zrobili koniec. O nędzo rolnika!... Teraz dopiero przybywa pisarz na brzeg i upomina się o zbiór, towarzysze jego przynieśli kije, a murzyni palmowe rózgi. Mówią: daj tu zboże! — Niema żadnego. — Biją go wtenczas, rozciągają, jak długi, i wiążą, rzucają do kanału, gdzie się topi, głową nadół. Żonę jego wiążą przed nim i dzieci takoż. Sąsiedzi uciekają, ratując swoje zboże.“[1]
— Sam to widziałem — odparł zamyślony książę — i nawet odpędziłem jednego podobnego pisarza. Lecz czyliż mogę być wszędzie obecnym, ażeby zapobiegać niesprawiedliwości?
— Możesz, panie, rozkazać, ażeby nie dręczono ludzi bez potrzeby. Możesz zniżyć podatki, wyznaczyć chłopom dni wypoczynku. Możesz wkońcu obdarować każdą rodzinę choćby zagonem ziemi, z której zbiór należałby tylko do nich i służył do ich wykarmienia. W razie przeciwnym będą i nadal karmili się lotosem, papirusem i zdechłemi rybami, i wkońcu twój lud zmarnieje... Ale, jeżeli ty okażesz mu swoją łaskę, podźwignie się.
— I naprawdę uczynię tak! — zawołał książę. — Dobry gospodarz nie pozwala, ażeby jego inwentarz umarł z głodu, pracował nad siły lub odbierał niesłuszne plagi... To musi się zmienić!...
Pentuer się zatrzymał.
— Przyrzekasz mi to, dostojny panie?...
— Przysięgam! — odparł Ramzes.
— A więc i ja ci przysięgam, że będziesz najsławniejszym faraonem, wobec którego zblednie Ramzes Wielki! — zawołał już nie panujący nad sobą kapłan.
Książę zamyślił się.
— Co poczniem we dwu przeciw kapłanom, którzy mnie nienawidzą?...
- ↑ Opis autentyczny.