Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 02.djvu/276

Ta strona została skorygowana.

znaczenie w Libji i pozwoli mi pobierać duże podatki. Prawdziwy zaś cud, że sam następca tronu złapał Tehennę; nietylko bowiem nie uczyni mu krzywdy, ale jeszcze obsypie go dostojeństwami...“
Tak myślał, a wciąż oglądał się. Niewolnik bowiem, choć nagi, może ukradziony klejnot schować w usta, a nawet połknąć.
Na trzydzieści kroków przed wozem następcy tronu, Musawasa i towarzyszący mu najprzedniejsi Libijczycy upadli na brzuchy swoje i leżeli w piasku, dopóki adjutant książęcy nie kazał im wstać. Zbliżywszy się o kilka kroków, znowu padli i uczynili tak trzy razy, a zawsze Ramzes musiał rozkazywać im, ażeby się podnieśli.
Przez ten czas Pentuer, stojący na książęcym wozie, szeptał swojemu panu:
— Niech oblicze twoje nie pokaże im ani srogości, ani uciechy. Raczej bądź spokojny, jak bóg Amon, który pogardza swymi wrogami i nie cieszy się z ladajakich triumfów...
Nareszcie pokutujący Libijczycy stanęli przed obliczem księcia, który ze złocistego wozu patrzył na nich, jak srogi hipopotam na kaczęta, nie mające gdzie ukryć się przed jego mocą.
— Tyżeś to — nagle odezwał się Ramzes — tyżeś to jest Musawasa, mądry wódz libijski?
— Jam jest twój sługa — odparł zapytany i znowu rzucił się na ziemię.
Gdy mu kazano wstać, książę mówił:
— Jak mogłeś dopuścić się tak ciężkiego grzechu i podnieść rękę na ziemię bogów? Czyliżby opuściła cię dawna roztropność?
— Panie! — odparł chytry Libijczyk — żal pomieszał rozumy wygnanym żołnierzom jego świątobliwości, więc biegli na własną zgubę, ciągnąc za sobą mnie i moich. I wiedzą bogowie, jak długo ciągnęłaby się ta brzydka wojna, gdyby, na