— Czyń, jak chcesz — rzekł Mentezufis — gdyż bogowie dali ci mądrość, godną członka najwyższej rady.
Odezwały się trąby i bębny i rozpoczęto pochód triumfalny.
Na czele szli nadzy niewolnicy z darami, pilnowani przez możnych Libijczyków. Więc niesiono złote i srebrne bogi, szkatułki napełnione wonnościami, emaljowane naczynia, tkaniny, sprzęty, wreszcie złote misy zasypane rubinami, szafirami i szmaragdami. Niewolnicy, niosący je, mieli ogolone głowy i opaski na ustach, ażeby który nie ukradł cennego klejnotu.
Książę Ramzes wsparł obie ręce o krawędź wozu i z wysokości pagórka patrzył na Libijczyków i swoje wojsko, jak żółtogłowy orzeł na pstre kuropatwy. Duma wypełniała go od stóp do głów, i wszyscy czuli, że nie można być potężniejszym nad tego zwycięskiego wodza.
W jednej chwili oczy księcia utraciły swój blask, a na twarzy odmalowało się przykre zdziwienie. To stojący za nim Pentuer szepnął:
— Nakłoń, panie, ucha twego... Od czasu, kiedy opuściłeś miasto Pi-Bast, zaszły tam dziwne wydarzenia... Twoja kobieta, Kama Fenicjanka, uciekła z Grekiem Lykonem....
— Z Lykonem?... — powtórzył książę.
— Nie poruszaj się, panie, i nie okazuj tysiącom twoich niewolników, że masz smutek w dniu triumfu...
W tej chwili przechodził u stóp księcia bardzo długi sznur Libijczyków, niosących w koszach owoce i chleby, a w ogromnych dzbanach wino i oliwę dla wojska. Na ten widok wśród karnego żołnierstwa rozległ się szmer radości, ale Ramzes nie spostrzegł tego, zajęty opowiadaniem Pentuera.
— Bogowie — szeptał prorok — ukarali zdradziecką Fenicjankę...
— Złapana?... — spytał książę.
— Złapana, ale musiano ją wysłać do wschodnich kolonij... Spadł bowiem na nią trąd...
Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 02.djvu/279
Ta strona została skorygowana.