Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 02.djvu/286

Ta strona została skorygowana.

— Przestraszasz mnie — rzekł. — Czyliż zapomniałeś, że między zmarłymi ja mam dwie miłe istoty, które nie są pochowane według egipskiego rytuału?...
— Owszem. Teraz właśnie robią ich mumje. A zarówno Sara, jak i twój syn, będą mieli wszystko, cokolwiek przydać im się może w długiej wędrówce.
— Doprawdy?... — spytał, jakby ucieszony, Ramzes.
— Zaręczam, że tak jest — odparł kapłan — i że zrobione będzie wszystko, co potrzeba, abyś znalazł ich, panie, szczęśliwymi, gdy i tobie kiedyś uprzykrzy się ziemski żywot.
Następca, słuchając tego, był bardzo wzruszony.
— Więc myślisz, święty mężu — spytał — że odnajdę kiedyś mego syna i będę mógł powiedzieć tej kobiecie: Saro, ja wiem, że byłem dla ciebie zbyt surowy?...
— Jestem tak pewny, jak tego, że widzę cię, dostojny panie.
— Mów... mów o tem!... — zawołał książę. — Człowiek dopóty nie dba o groby, dopóki nie złoży w nich cząstki samego siebie... A mnie spotkała ta niedola i właśnie wówczas, gdym myślał, że z wyjątkiem faraona, niema potężniejszego nade mnie!
— Zapytywałeś, panie — zaczął Mentezufis — jaka jest różnica między spaleniem zmarłego i zrobieniem z niego mumji? Taka sama, jak między zniszczeniem szaty, a schowaniem jej do komory. Gdy szata jest przechowana, może się niejednokrotnie przydać; a gdy masz tylko jedną, byłoby szaleństwem palić ją...
— Tego nie rozumiem — wtrącił książę. — Tego nie wykładacie nawet w wyższej szkole...
— Ale możemy powiedzieć następcy faraona.
Wasza dostojność wiesz — ciągnął kapłan — że ludzka istota składa się z trzech części: ciała, iskry bożej i cienia, czyli Ka, który łączy ciało z iskrą bożą.
Gdy człowiek umiera, jego cień, tudzież iskra odłączają się