licja nietylko nie pojmała go, lecz nawet pozwoliła mu wykraść tę samą Kamę i zabić niewinne dziecko...
Dziś słyszę, że schwytano Kamę; ale o tym nędzniku nic nie wiem. Zapewne żyje na swobodzie zdrów, wesół i zasobny w skradzione skarby; może nawet sposobi się do nowej zbrodni!...
— Tyle osób ściga tego nikczemnika, że wkońcu musi być pojmany — rzekł Mentezufis. — A gdy raz wpadnie w nasze ręce, Egipt zapłaci mu za zgryzoty, jakie uczynił jego następcy tronu. Wierzaj mi panie, możesz mu zgóry przebaczyć wszystkie występki, kara bowiem odpowie ich wielkości.
— Wolałbym go sam mieć w rękach — odparł książę. — Zawsze to niebezpieczna rzecz taki „cień“ za życia!...[1]
Niebardzo zbudowany podobnem zakończeniem swego wykładu, święty Mentezufis pożegnał księcia. Po nim wszedł do namiotu Tutmozis, zawiadamiając, że Grecy już układają stos dla swojego wodza i że kilkanaście libijskich kobiet zgodziło się płakać w czasie pogrzebowego obchodu.
— Będziemy przy tem — odparł następca. — Czy wiesz, że zabito mego syna?... Takie małe dziecko!... Gdy nosiłem go, śmiał się i wyciągał do mnie rączki!... Niepojęta rzecz, ile nikczemności może pomieścić ludzkie serce! Gdyby ten podły Lykon targnął się na moje życie, jeszcze rozumiałbym, nawet przebaczył... Ale mordować dziecko...
— A o poświęceniu Sary mówiono ci, panie? — spytał Tutmozis.
— Tak. Zdaje mi się, że była to najwierniejsza z moich kobiet i że niesłusznie postąpiłem z nią... Ale jak to może być — zawołał książę, bijąc pięścią w stół — ażeby dotych-
- ↑ Rzecz szczególna, że teorja „cieniów“, na której prawdopodobnie opierała się nadzwyczajna troskliwość Egiptu o zmarłych, że teorja ta — odżyła w naszych czasach w Europie. Wykłada ją obszernie Adolf d’Assier w książce: „Essai sur l’humanité posthume et le spiritisme, par un positiviste.“