a bardzo często, coraz częściej, zdarzało się, że wpadał w omdlenie.
Przerażona królowa Nikotris, najdostojniejszy Herhor i kapłani niejednokrotnie zapytywali władcę: czy mu co nie dolega? Ale pan wzruszał ramionami i milczał, wciąż pełniąc swoje uciążliwe obowiązki.
Wówczas lekarze dworscy nieznacznie zaczęli podsuwać mu najmocniejsze środki dla przywrócenia sił. Mieszano mu w winie i potrawach naprzód popioły konia i byka, później — lwa, nosorożca i słonia; ale potężne leki zdawały się nie wywierać żadnego skutku. Jego świątobliwość tak często omdlewał, że już zaprzestano odczytywać mu raportów.
Pewnego dnia dostojny Herhor, wraz z królową i kapłanami, padłszy na twarze, ubłagali pana, że pozwolił zbadać swoje boskie ciało. Pan zgodził się, lekarze zbadali go i opukali, lecz oprócz wielkiego wychudnięcia nie znaleźli żadnej groźnej wskazówki.
— Jakich uczuć doznaje wasza świątobliwość? — zapytał wkońcu najmędrszy lekarz.
Faraon uśmiechnął się.
— Czuję — odparł — że pora mi wrócić do słonecznego ojca.
— Tego wasza świątobliwość zrobić nie może, bez największej szkody dla swoich ludów — pośpiesznie wtrącił Herhor.
— Zostawię wam syna, Ramzesa, który jest lwem i orłem w jednej osobie — rzekł pan. — I zaprawdę, jeżeli go słuchać będziecie, zgotuje on Egiptowi taki los, o jakim od początku świata nie słyszano.
Świętego Herhora i innych kapłanów aż zimno przeszło od tej obietnicy. Oni wiedzieli, że następca tronu jest lwem i orłem w jednej osobie, i że słuchać go muszą. Woleliby jednek jeszcze przez długie lata mieć tego oto łaskawego pana, którego serce, pełne litości, było jak wiatr północny, przynoszący deszcz polom i ochłodę ludziom.
Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 02.djvu/299
Ta strona została skorygowana.