Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 02.djvu/300

Ta strona została skorygowana.

Dlatego wszyscy, niby jeden mąż, padli na ziemię, jęcząc, i dopóty leżeli na brzuchach swoich, aż faraon zgodził się poddać kuracji.
Wtedy lekarze na cały dzień wynieśli go do ogrodu, między pachnące drzewa iglaste, karmili go siekanem mięsem, poili mocnemi rosołami, mlekiem i starem winem. Dzielne te środki na jakiś tydzień wzmocniły jego świątobliwość; wnet jednak przyszło nowe osłabienie i dla zwalczania go zmuszono pana, ażeby pił świeżą krew cieląt, pochodzących od Apisa.
Lecz i krew nie na długo pomogła, i trzeba było odwołać się do porady arcykapłana świątyni — złego boga Seta.
Wśród powszechnej trwogi, ponury kapłan wszedł do sypialni jego świątobliwości, spojrzał na chorego i zalecił straszne lekarstwo.
— Trzeba — rzekł — dawać faraonowi do picia krew z niewinnych dzieci, codzień po kubku...
Kapłani i magnaci, zapełniający pokój, oniemieli na taką radę. Potem zaczęli szeptać, że do tego celu najlepsze będą dzieci chłopskie; dzieci bowiem kapłańskie i wielkich panów już w niemowlęctwie tracą niewinność.
— Wszystko mi jedno, czyje to będą dzieci — odparł okrutny kapłan — byle jego świątobliwość miał codzień świeżą krew.
Pan, leżąc na łóżku z zamkniętemi oczyma, słuchał tej krwawej rady i lękliwych szeptów dworu. A gdy jeden z lekarzy nieśmiało spytał Herhora: czy można zająć się wyszukaniem odpowiednich dzieci?... faraon ocknął się. Wlepił mądre oczy w obecnych i rzekł:
— Krokodyl nie pożera swoich małych, szakal i hiena oddaje życie za swoje szczenięta, a ja miałżebym pić krew egipskich dzieci, które są mojemi dziećmi?... Zaprawdę, nigdybym nie przypuszczał, że ośmieli mi się kto zalecić tak niegodne lekarstwo...
Kapłan złego boga upadł na ziemię, tłomacząc się, że krwi